Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ostatniawolazostałaujawniona,mówiłemciniezliczonąilośćrazy,
żewątpię,czyzamieniłemznimbodajstosłów.Jeżelidlakaprysu
chciałnaszadziwić,tokaprysowiuczyniłzadość,bozpewnością
byliśmyzdumieni.
Akiedyporazpierwszymniezauważył,tupałam
iwrzeszczałam.Prawda,ojczulku?podjęłaBella,kontemplując
wyżejwspomnianąstopę.
Tupałaś,mojedziecko,maleńkiminóżkamiiwrzeszczałaś
cienkimgłosikiem,iokładałaśmnieczapeczką,którąspecjalniewtym
celuzdarłaśzgłówkiodparłR.W.takimtonem,jakgdybymiłe
wspomnieniapotęgowałysmakrumuponieważniechciałempójść
drogądokładnietaką,jakaodpowiadałatobie.Wtedystarszypan,który
siedziałnapobliskiejławce,odezwałsięwtesłowa:„Sympatyczna
dziewuszka,bardzosympatyczna.Idobrzezapowiadasię
naprzyszłość”.Takateżbyłaś,kochanaBello.
Noizapytał,jakminaimię.Prawda,ojczulku?
Aha.Zapytał,jakcinaimię,atakżeomojenazwiskoi,kiedy
wnastępnąniedzielęzranaszliśmynaspacersamądrogą,
widzieliśmygopowtórnie.Taksięskończyłowszystko,mojedziecko.
Skończyłsięrównieżrumzwodąiskórkącytrynową,awkażdym
razieR.W.wypiłswojąporcję,cozasygnalizowałdelikatnie,
boprzechyliłwtyłgłowęipróżnąszklankęustawiłdnemdogóry
naczubkunosaigórnejwardze.PaniWilferwinnazapewnezdobyć
sięnamiłosiernyuczynekizaproponowaćdolewkę,leczniezrobiła
tegoizakomenderowałakrótko:
Poradołóżka!
Wobectegobutelkiodstawiononabokirodzinaudałasię
naspoczynekpaniWilferpodeskortącherubina,niczymsurowa
świętazmalowidłalubteżmatronapotraktowanaalegorycznie.
JutrootejporzepowiedziałaLawinia,gdysiostryznalazły
sięsamewswoimpokojuzamieszkatupanRokesmith,
amybędziemyczekać,kiedypoderżnienamgardła.
MimotoodparłaBellamogłabyśniestaćmiędzymną
aświecą.Tojeszczejedenskutekubóstwa!Żebydziewczynaotakich
włosachmusiałaczesaćsięwkilkucalachlustraiprzyjednejmarnej
świeczce!