Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Pośródtowarów,którymiSilashandlował,tylkopierniki
nieodznaczałysiętwardością.Pewnegodniajakiśnieszczęsnymalec
zakupiłwystawionegonasprzedażpoobniżonejceniebardzo
uszkodzonegorozmiękłegokoniazpiernikaitakążklatkęzptaszkiem,
więcWeggdobyłspodswojegokrzesłablaszanąpuszkęichcąc
zastąpićtestraszliweokazyinnymi,spoglądałnapokrywę,gdynagle
znieruchomiałnamomentiprzemówiłdosiebie:
Aha!Znówjesteś.
Słowatesprowokowałkrępy,przygarbiony,pochylonywbok
jegomośćwsędziwymwiekuiżałobie,któryzabawniegodnym
krokiemzbliżałsięzwolnadonarożnika,ubranywpłaszcz
zszorstkiegosuknaizgrubąlaskąwręku.Nosiłgrubetrzewiki,grube
skórzanesztylpyirękawicetakgrube,jakgdybyprzycinałkolczaste
żywopłoty.Ubioremipostawąprzywodziłnamyślpotężnyiobwisły
kształtnosorożca.Miałgrubefałdynapoliczkach,czole,powiekach,
wargach,uszach,alepodkrzaczastymibrwiamiiszerokimrondem
kapeluszapołyskiwałyszareoczy,jasne,żywe,podziecięcemu
dociekliwe.Ogólniebiorąc,byłtostaryjegomośćonaderosobliwym
wyglądzie.
Aha!ZnówjesteśpowtórzyłdosiebiepanWegg.Coś
tyzajeden?Zhecarskiejbudyjesteśczyskąd?Niedawnoosiedliłeśsię
wnaszejdzielnicyczyzcałkieminnejprzychodzisz?Możejesteś
niezależnymaterialnie,amożewtwoimprzypadkuukłontoczysta
stratafatygi?Nojaktam?Ostatecznienieposkąpięciukłonu.
Medytująctakwczasie,gdyodkładałnamiejsceblaszanąpuszkę
izastawiałpiernikowesidłanajakieśinnenaiwnedziecię,wstał
irzeczywiścienieposkąpiłukłonu.
Uszanowaniepanu!Uszanowanie!Uszanowanie!
(—Mówimipaniuszanowanie!bąknąłdosiebiestraganiarz.
Niczniegoniebędzie.Szkodaukłonu.)
Uszanowaniepanu!Uszanowanie!Uszanowanie!
„Jakiśwesołystaruszekiludziomżyczliwy,nonie?”pomyślał
panWeggidodałnagłos:Witamszanownegopana.
Aco?Przypominapanmniesobie?zapytałnowyznajomy,
któryprzestałmaszerowaćgodnymkrokiemipochylonywbok
przystanąłprzedstraganem:głosmiałszorstkiolekkonapastliwym