Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Jakoś…nieprzyszłomitodogłowy.–Popatrzyła
zdumąnaustawionerównopodpłotemkolorowe
kontenery:żółty,zielony,czarnyiniebieski.Miałyposto
dwadzieścialitrówpojemnościkażdy,namiesiącpowinno
wystarczyć.
–Oneniemogąstaćnazewnątrz–usłyszała
zaplecami–przyjdązwierzęta,przewrócąirozwłóczą
odpadki…
–Jakiezwierzęta?Przecieżtepojemnikimająklapy,
pozatymsądużeiciężkie…
–Atoproblemdlawiększejsarny?Alisysątak
sprytne,żepotrafiąwejśćdośrodka…Alenajgorsze
sąkoty,którewałęsająsiępookolicy.Wzeszłymroku
mieliśmytrzy,niewiadomoskąd.Chybaniczyje,
bochude!Pewniezlasuprzyszły.Potrzebujepaniczegoś
zesklepu?Bojadę.–Wskazałanarower.
–Nie,dziękuję.Niczegominiebrakuje.–Dopierogdy
schowałapojemnikidojednejzdwóchszopizmęczona
wróciładodomu,zorientowałasię,żemaostatniąrolkę
papierutoaletowego.
–Jaksięmasz?–Dariadzwoniłaniemalcodziennie,
więcAlinyniezdziwiłwieczornytelefon.
–Dobrze.Żyję,jaksłyszysz.Mamnowiutkiepojemniki
naśmieci.
–Rozumiem,paniprezes,żetonajwiększaatrakcja
wtymtygodniu?Niedługopowieszmi,żemiłosobie
pogawędziłaśzszambiarzem…
–Omatko,szambo!–Zerwałasięzkanapyipobiegła
dokarteknalodówce.–Muszęjutrosprawdzić,czynie
jestprzepełnionei…
–Dość!–Siostraśmiałasięwgłos.–Niechcęznać