Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nasoświetlają.PrzyciągnąłemAnnębliżejsiebie.
Obróciłasiędomnieiobdarzyłapięknym
uśmiechem.
–Boże,towariactwo–wyszeptała.
Skrzywiłemsięwuśmiechuipokiwałemgłową.Sam
coprawdanienazwałbymtegowariactwem.
–Totalnywariackiodjazd–potwierdziłem.
Reginaldstanąłprzednamiitrzymałwgórze
podkładkędopisania,usiłujączasłonićnasprzed
flaszamipaparazzich.
–Wszystkoświetnieidzie.Dziennikarzezadadząwam
terazkilkapytań–powiedział,wskazując
nagigantycznyrządludzizmikrofonamiikamerami.
Annastężała,kiedyszliśmyzanimdoodpowiedniego
miejsca.Czułem,jakżołądekzaciskamisię
zezdenerwowania.–Tylkokilkapytań,moidrodzy.
Pojednymnaraz,dobrze?–poinstruowałdziennikarzy,
wskazującnapierwsząosobęwkolejce.
ChoćAnnaitaktrzymałamniemocnozarękę,jej
uściskstałsięjeszczesilniejszy.Zastanawiałemsię
wduchu,czybałasię,żeucieknęijątuzostawię.
Pierwszadziennikarka,trochępotrzydziestce,
uśmiechnęłasiępodekscytowana,kiedyobrzuciłaAnnę
spojrzenieminajwyraźniejobmyślałatojednopytanie,
boniechciałagozmarnować.
–Ktoprojektowałpanisuknię,pannoSpencer?Jest
przepiękna.
Roześmiałemsię.Mogłazapytaćowszystko,
azapytałaosukienkę.Typowakobieta!
Annauśmiechnęłasięispojrzałaposobie.
–Wiem,żejestniesamowita.Todziełoangielskiej