Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Prolog
Wieczórbyłwyjątkowociepły.Kalendarzowawiosna
chyliłasiękukońcowiiszybkimkrokiemnadchodziłolato,
mimotoprzezcałymajipoczątekczerwcabyłochłodno
ideszczowo.Dopieroprzedkilkomadniamipogodasię
poprawiła.
TegowieczorukolacjęwdomuOrłowskichzjedzono
natarasie.Przystolesiedziałotylkopięćosób.Oprócz
Renaty,RobertaiichcórkiIzybyliobecnijedynie
Bieglerowie.SynOrłowskich,Krzysiek,nadalprzebywał
zrodzinąwBostonie,aBarbaraOrłowska-JohannsoniJon
polecielidoYstaddoPetera,synaJona.
–Malutka,corobimywnajbliższyweekend?Zbliżasię
BożeCiałoiznowuszykujesięnamkilkadni
doświętowania.TyluświątcoPolacyniemażadeninny
naród–mruknąłRobert.–Każdypretekstjestdobry,
bynieiśćdopracy.AlboPierwszyMaja,alboŚwięto
NarodoweTrzeciegoMaja,alboBożeCiało,albo…
–Niemarudź.Narzekaszinarzekaszjakstarytetryk
–przerwałamużona.–Tobietodobrze,bojesteśsam
sobieszefemikiedytylkochcesz,możeszmiećurlop
nażądanie,alegdybyśbyłpracownikiemnajemnym,
inaczejbyśśpiewał–burknęła.–Możeszsobierobić,
cocisiępodoba,alejajadędoŻurady.
–Przecieżbyliśmytamtydzieńtemu–przypomniał
żonieRobert.–Idlaczegojesteśtakanaburmuszona?
–Dobrzewiesz,żepośmiercitatyniechcę,żeby
mamabyłasamawdomu.
–Popierwsze,niejestsama,bonapiętrzemieszkajej
syn,apodrugie,kilkakrotnieproponowaliśmyjej,żeby
przyjechaładonas.
–Popierwsze,jejsyn,jakzauważyłeś,mieszka
napiętrze,aonanaparterze,więcjestsama.Apo
drugie,woliprzebywaćwswoimdomu,aniewdomu
zięcia.
–Czymożeszmipowiedzieć,dlaczegojesteśdziśtaka