Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
alelatemkołaniewygniatająjużzagłębieńwasfalcie.Coztego,
żesłońceświecinabeton,skorotennigdysięnierozpuszcza?Został
jeszczekwadransdoodjazdu,aleautobusuaniwidu.Czytałemrozkład
jazdyioglądałempęknięcianaskórzanympokryciuruchomejczęści
przegubowca.Jeśliwziąłbymudziałwtestowaniupiłek,tomiałbym
terazpieniądzenadworcowybufet.Matlapowiedziała,żenie
damikieszonkowego,ależebymzawszeprosił,jeślinacośpotrzebuję.
Nierozumie,żekolejnośćjestinna.Jeśliniemampieniędzy,tonie
mamteżpomysłówiniczegoniepragnę.Niejestemzdolny
dowybieraniaspośróddwóchrzeczy.OdkiedyTatuloodszedł,nie
potrafięzdecydować,czynakolacjęchcępaprykowąpastęserowączy
kremzbakłażana,ajużnapewnonieumiemwymyślićczegoś
wmiejsceniczego.Pozatymbufetitakjestzamknięty:zasunęlikraty.
Ostatniklientchwyciłsięfutryny,kiedywychodził.
Przespacerowałemsiędostanowiskaszóstegoioparłemramieniem
ooświetlonątablicęogłoszeniową.Wreszciemojedżinsynie
szeleściły.Stałatamjużjakaśkobieta,paliłaiwypuszczałaskłębione
obłoczki,podobnedowacików,którymiMatlazmywamakijaż.Jednak
potwarzykobietyniebyłowidać,colubi.Aniczyktośjejumarł.Albo
czyżyje.Doautobusówdalekobieżnychniedasięwskoczyć
wostatniejchwili,trzebaczekaćwkolejce,któraustawiasię
nawysokościpierwszychdrzwibezemnie.Zwyczajowocmoktałem
zamekkurtki,robiłempróżnięizasysałemjęzykdodziurkiwsuwaku.
Przypomniałamisięczapkazpomponem,bozacząłemmarznąć.
Jednakaniwgłowiemibyłowkładać.Kopnąłemwkałużę
wyrzuconybiletikiedyspojrzałemwgórę,przeklętykapturopadł
minaczoło.Wcześniejczypóźniejzawodzęsięnakażdymubraniu.
Obokkałużyprzeszedłjedenzasznurowanyijedenniezasznurowany
but,przycodrugimkrokupodeszwawydawałametalicznydźwięk.
Tobyłtenmężczyzna,którychwyciłsiędrzwibufetu.
Kobietawypaliłapapierosa,wyrzuconyniedopałekzsykiemzgasł