Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Plama
Popołudniupadało.Wyglądaliśmyprzezoknostołówki,jakbyśmy
zostaliwniejzamknięci.Aprzecieżtonasbyłowięcej:dwadzieścioro
pięcioro,itowśrodku.Siąpiłdrobnydeszczyk,podrugiejstronie
szybyledwozaczęłytworzyćsięstrumyki.Tylkojaimójkumpel
zauważyliśmy,kiedydeszczustał.Wsamychbluzachwymknęliśmy
sięnatylnepodwórko,podślepąścianęsąsiednichdomów.Terazbyło
nasdwóch,niedwadzieścioropięcioro.Przezpółgodzinyrzucaliśmy
cegłynabeton.Napawaliśmysiętym,żerozpadająsięwczerwony
pył.Kumpelnawetspróbowałgopobrużdżonymjęzykiem.Zaczął
kaszleć,zachłysnąłsię,wybuchnęliśmyśmiechem.Jateżsięśmiałem,
aprzecieżmiałemzłyhumorzpowoduWiteziaJánosa.Kumpel
powiedział,żedobrzebyłobyzobaczyćwzwolnionymtempie,jak
cegłasięrozsypuje,aletoprzecieżniemożliwe.Apotemnastąpił
koniec.PaniIcaniewierzyławłasnymoczom,takprzynajmniej
powiedziała.Akuratmy.Zapomniałanasnawetukarać,możedlatego,
żewedługniejrzucaćcegłąoziemięmogąwyłączniecichłopcy,
którzygrająwpiłkęibawiąsięwDarthaVaderagałęziami
kasztanowca.Mójkumpeljestzedwadzieściakilocięższy
odkogokolwiekinnegowświetlicy,ajawstydzęsiękrzyknąć,żeby
wreszciepodalidomniepiłkę,imyślę,żenielubiępewnychsłów.Jak
naprzykład„piksa”.PodczasgdypaniIcazmywałanamgłowy,
patrzyłemnazagłębieniawkamiennymmurzepomiędzyposesjami,
miejscapobrakującychcegłach.Najdziwniejsze,żezagłębienia
obłe,cegłyzaśkanciaste.Todeszcznaruszyłmur,nie
mymytylkostrzaskaliśmy,cowypadło.Tymczasemstaliśmytak
wyprostowani,jaktylkopotrafiliśmy.BopaniIcamamanięzbierania
poddaszkiemstołówkitych,którzysięgarbią,izcałejsiłyprzyciska
imramionadościany.Coś,cowtakichchwilachuwypuklasiępod