Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zakląłpodnosemnawspomnieniekłód,jakienowy
szefzacząłmurzucaćpodnogijużodpierwszegodnia
współpracy.Kleemannotylemiałlepiej,żedochodził
dozdrowiadłużej,agdyprzekroczyłprogikomen-
dynaPartyzantów,Brodaswojegokozłaofiarnego
jużmiał.
Najnowszymświństwemzestronynaczelnikabyło
przydzieleniekomisarzowisprawyszajkizłodzieina-
klejekzdyskontówsieciStonka.Przecieżtakąpierdołą
powinnazajmowaćsiędochodzeniówka,aniekrymi-
nalni!
Spojrzałnaraport,któryodsamegoranapróbo-
wałsklecić.Chwyciłkartkęzezłością,zmiąłją,rzucił
wstronęśmietnika,nawetniepatrzącwtymkierunku.
Pudło.
Odetchnąłgłęboko,podszedłdokoszanaśmieci,
zgarnąłleżącenawytartymlinoleumkulki,cisnąłje
dopojemnika.Wróciłdobiurka,sięgnąłpoczystąkart-
kę.Wiedział,cochcenapisać,aleodpowiedniesłowa
uparcienieprzychodziłydogłowy.Zsamegorana,kie-
dytylkozacząłsłużbę,najpierwumyłszklankizparape-
tu,niektóretakzatłuszczone,jakbynieczyszczonoich
odczasuprodukcji.Potemzatemperowałołówki,który-
mizwykłrobićroboczenotatki.Nakoniecuporządko-
wałbiurkoswoje,Kleemannaijeszczejednegokomisa-
rza,któryobecnieprzebywałnaurlopie.Jakbytegobyło
mało,poprzestawiałsegregatoryzaktaminaregale,ba-
cząc,żebystałyidealnierówno.Zdawałsobiesprawę,
żeznajdujesobiecoraztonowszezajęciazobawyprzed
nieszczęsnymraportem,alemimotejwiedzyniepotra-
fiłsięprzemóc.
37