Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
2
Teraz
Płaczprzechodzącywogłuszającykrzyk.Wkrzyktak
przenikliwy,żecierpnieskóra,całkowicietłumiącywszystkieinne
odgłosydomu,wktórymmieszkamodprzeszłopięciulat.Wdzierający
sięwstaranniepomalowanenabiałościanypokojudziennego.Mam
nieodpartewrażenie,żeosadzasięwnichnastałe.
Patrzęnarozedrganewąskieusteczkaiściskamniewdołku.
Wpatrujęsięwpurpurowązwysiłkutwarzyczkęiczuję,żeogarnia
mniepanika.Dotądspokojne,kołysząceruchymoichramionzmieniają
sięwnerwowepodrygiwania.Wrzasknieustaje.
Zaczynamszybciejprzemierzaćdługośćsalonu,pomieszczenie
zdajesięmniejsze,niżbyłojeszczetrzytygodnietemu.Pomimo
żedenerwujęsięcorazbardziej,dbamoto,abypokonywaćodległość
odjednejścianydodrugiejsamąliczbąkroków,najlepiejparzystą.
Naprawdęnieznoszęnieparzystości,awszystko,coniedzielisięprzez
dwa,rozstrajamniewewnętrznie,przyprawiaodławiąceuczucie
niepokoju.
Mojepróbyuspokojenianiemowlęcianieprzynoszążadnego
rezultatuirobimisiępotworniegorąco.Oddychamcoraztrudniej,
zaczynająmniebolećspiętemięśnieramion.Mamwrażenie,żeściany
pokojuzaciskająsięwokółmnie,przezcowpomieszczeniujestcoraz
mniejtlenu.Zarazsięuduszę!
Odrywamwzrokoddzieckawnadziei,żepomożemitonieco
opanowaćnerwy,chociażodrobinęsięzdystansować.Czuję,żetylko
wtensposóbstworzęsobiemożliwośćwyjściazsytuacjiobronnąręką.
Rozglądamsięposalonie,usiłującnachwilęskupićmyślinaczymś