Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
cizobaczyćmój.Jackwybuchnąłgłośnymśmiechem,słyszącten
zwrotrodemzeszkolnegopodwórka.Noco?Boiszsię?
Niezdołałwydusić,chichocząc.
Tchórz,bojączkazgrywałasięGabbie,budzącwnimjeszcze
większąwesołość.
Dobra,poddajęsiępowiedziałwreszcie.Pozwolę
ciprzeczytaćswój...może.
Może!
Sprzeczalisięnadal,pokonującniewielkiewzniesienieiwkrótce
zniknęlizajegowierzchołkiem.Zgłębilasuprzyglądałasięimpara
jasnobłękitnychoczu.Potemspomiędzykrzewówwyłoniłasięsmukła,
młodzieńczapostać,któralekkimikrokamibosychstópskierowałasię
ścieżkąnaszczytwzniesienia.Ukrytyzapniemmłodzieniec
obserwowałzjeżdżającąwdółposzlakuGabbie.Oczymapieściłjej
młodeplecy,upajającsięwidokiemdługich,ciemnychwłosów,
smukłejkibiciikrągłychpośladków,podkreślonychpięknąpostawą
wsiodle.Dałsięsłyszećjegowysoki,melodyjnyśmiech.Byłtoobco
brzmiącydźwięk,dziecinny,aczstarożytny,wktórymniósłsiępogłos
dzikichpieśni,prymitywnychobrzędówigorących,pełnychmuzyki
nocy.RudobrązowekędzioryotaczałytwarzjakzportretówMichała
Aniołalubktóregośzprerafaelitów.
Ładnazwróciłsięmłodzieniecdodrzewa,poklepując
jepowiekowejkorze,jakbymogłogozrozumieć.Bardzoładna.
Wtemgdzieśwpobliżurozległsięgłosptaka,amłodzieniec
podniósłgłowę.Zaświergoliłnaglenieludzkimitonami,jakimś
gwiżdżącymszeptemjakszpak-przedrzeźniacz,naśladująctamtego
ptaszka.Ptaszekśmignąłwpowietrzewposzukiwaniudomniemanego
intruza.Chłopakkrzyknąłzradości,żeudałmusiętenniewinny
żarcik,aptakwciążlatałtotu,totam,nieprzerywającposzukiwań.
Potemmłodzianwestchnął,przypomniawszysobiepięknądziewczynę,
któragominęła.
Wysokowgórze,międzylistowiem,dospodniejstronygałęzi
przylgnęłamocnoistotazczerni.Obserwowaładwojejeźdźców
zniemniejszymzainteresowaniemniżpostaćnadole.Leczjejmyśli
niebyłyaniwesołe,anipłoche.Wzbieraławniejnatarczywapotrzeba,
cośpośredniegomiędzyżądząagłodem.Pięknooddziaływałonanią