Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ktośszarpiemniedotyłu,poczymmocnociągnieprzed
sobą,zasłaniającmiusta,bymniemogławydaćzsiebie
dźwięku.Mojesercewybijaszaleńczyrytm,zestrachu
tracęostrośćwidzenia.Napastnikzaciągamniewwąskie
przejściemiędzybudynkami,poczymwleczemnie
wmiejsce,zktóregoledwiewidaćulicę,puszczamnie
ipopycha,ażupadamnaziemię.Niemarnującczasu,
odrazusięnamnierzucaiprzyszpilamojeciało.Nie
jestemwstaniesięruszyć.Grubeubraniadodatkowo
utrudniająmitęnierównąwalkę.Miotamsięniczymżuk
przewróconynaplecy.
–Puśćmnie!–Udajemisięugryźćgowdłońikrzyknąć.–
Pomocy!
–Stulpysk!–Mocneuderzeniewpoliczeksprawia,żetwarz
zaczynapalićmnieżywymogniem.–Zarazwyruchamciętak,
żeniebędzieszmiałasiłysiępodnieść.
Niewidzęjegotwarzy,bomakominiarkę,alepogłosie
rozpoznaję,żemamdoczynieniazkimśdużostarszym
odsiebie.
–Proszę!
–Ciii.–Liżemniepotwarzy,jednocześnieszarpiącguzik
moichdżinsów.–Zarazdamcito,cowy,kobiety,lubicie
najbardziej.
Łzyzaburzająmiostrośćwidzenia.Jestemsparaliżowana
strachem,jednakmojeruchysątakzdecydowane,żedodają
miniebywałejmocy.Brutalnieodpychamnapastnika.Pada
naplecy,rozglądającsięnawszystkiestrony.
–Co…–Niekończy,ponieważwtymmomenciedostaje
prostowszczękę.
Zprzerażeniempatrzę,jakfacetubranywskórzanąkurtkę
zkaskiemnagłowieobijamojegooprawcę.Nietracęanichwili,