Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Pokręciłamgłową.
Dobrze,więckontynuujmy.Uśmiechnąłsięszerokoichytrze,
jakprzystałonaprawdziwą,potężnążmiję.Wszystkoszłodobrym
torem.Firmazaczęłaszybkorosnąćwsiłę.MójojczymiRobert
zdobywalicoraztonowszekontrakty.Rozwinęlifirmę
wzastraszającymtempie.RuslantraktowałRobertajakbrata.Parker
byłświadkiemnaślubiemoichrodziców.Daszwiarę?Przyjaźnilisię
dobrychdwadzieścialat,rozumieszto?Chybaczekałnaodpowiedź,
leczjaniezamierzałamnicmówić.Zresztąniewiedziałam,
codokładniechceusłyszeć.NiestetyRobert,choćmiałjużwtedy
żonę,wdałsięwromanszmojąmatką.Wbiłmojemuojcunóż
wplecy.
Odszedłnadrugikoniecpokoju,odstawiłszklankęnastół,
poczymwyminąłmebeliznówpodszedłdomnie.Odchyliłamsię,
gdyjegoręceznalazłysięnapodłokietnikachfotela,naktórym
siedziałam.Byłzbytbliskomnie.Jakbytegobyłomało,przybliżył
twarzdomojej.Chciałamuciec,chciałamwstaćiwyjść
zpomieszczenia,aleonminatoniepozwolił.
Tenjebanyśmiećruchałmojąmatkęprzezpieprzonedwalata.
Czułamnapoliczkujegoostrymiętowyoddech.Nieprzewidział,
żemożezajśćwciążę.GdyRobertodtrącił,powiedziała,żedziecko
należydoRuslana,mojegorzekomegoojca.Wmówiłamu,żejestem
jegosynem,bowaszzasranytatuśsięmniewyparł!wydarłmisię
doucha.
Jęknęłam,zmęczonapsychicznie.Zacisnęłampalcenamateriale
dresówimodliłamsięwduchu,żebytenkoszmarsięskończył,żebym
mogławrócićdodomu.Pragnęłamwziąćwramionasyna.Chciałam
gozobaczyć,pocałowaćwczółko.
Podczaskolacji,któraodbyłasięwmieszkaniumoichrodziców,
Robertdosypałmojemuojcudowinajakiśsilnylek.Ruslanzmarł
kilkagodzinpóźniej,gdyimprezadobiegłakońca,atejgnidyniebyło