Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Domdzieckamnieuratował.Dziękiniemunieposzłam
wichśladyizamiastzostaćmłodocianąnarkomanką,
stałamsiękimś,ktobrzydziłsiędragaminajbardziej
naświecie.
JakiśroktemupaniGabrysiapoprosiła,żebymposzła
dogabinetudyrektorki,botamiaładlamniejakąś
informację.Naułameksekundyprzeraziłamsię,sądząc,
żektośwpadłnaidiotycznypomysł,żebymnie
adoptować.Nigdyniechciałamzostaćadoptowana.Przez
osiemlatmojegopobytuwbidulupróbowanodwukrotnie,
leczjawobuprzypadkachzniechęciłam
zainteresowanychtakskutecznie,żezrezygnowaliidali
miświętyspokój.Byłomnóstwoinnychdzieciaków,które
marzyłyonormalnymdomuirodzicach.Niechciałam
zabieraćszansykomuś,ktobardziejzasługiwałnato,
żebybyćkochanym.Wtedy,narozmowiewgabinecie
dyrektorki,dowiedziałamsię,żemoja„matka”zaćpała
sięnaśmierć,atypnazwanyprzezsiedzącązabiurkiem
kobietęmoim„ojcem”wyszedłzichmeliny,nie
zabrawszyzesobążadnychrzeczyosobistych,izaginął.
Dwadnipóźniejprzekazanomiinformację,żeznaleziono
gogdzieśwrowie.Martwego,oczywiście.
Nieżałowałamich.Nieczułamżadnegosmutku,ukłucia
wokolicachsercaczyłezszczypiącychpodpowiekami.
Odlatpracowalinatakikoniec.Nieszanowalizdrowia,
apotembylitakgłębokouzależnieni,żeniedałosięich
uratować.
Chciałamżyćinaczej.Normalniej.Chciałampracować,
miećzawszeczystemieszkanieinajzwyczajniejwświecie
dobrzesięprowadzić.Dlategonawettazapuszczona
kawalerkasprawiałamiradość.Bodostałamwłasnykąt.
Porazpierwszywżyciumiałamprzestrzeńtylkodla
siebie.Bezdzieleniapokojuzinnymidzieciakami,bez
znoszeniaichrozmów,śmiechówikrzątaniny,gdy
marzyłam,byjużzasnąć.