Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Samaniewiedziaładlaczego.Nieopracowałażadnego
planuna„później”.Zobaczyła,jakwyglądałRobert,
inawłasneoczyprzekonałasię,żetokolejnyidealny.
Tyle.
Nieprzewidziała,żepocząwszyodtegodnia,będzie
wpadaćnaniegocodziennie.Szładopracy,aonwłaśnie
wysiadałzeswojegosamochodu.Staławsklepowej
kolejce,bykupićsobiecośdojedzenia–zjednejzalejek
wyłaniałsięRobert.Wychodziłazbiura–onopuszczał
terenbudowy.Pozapowitaniemnicdoniejniemówił,
ajednaknieustannieczułanaswoichplecachjego
spojrzenie.Niewymowniejądenerwował.Niewiedziała,
coonimmyśleć.Wyglądałototak,jakbypróbowałbadać
grunt…
Jakiebyłojejzdziwienie,gdypotygodniuodich
pierwszejrozmowyzaprosiłjąnarandkę.Nieudolnie
bonieudolnieipotrzebowałprzytymwielujej
zachęcającychspojrzeń,alewkońcuumówilisię
nawieczornewyjście.
Olgamusiałaprzyznać,żeRobertTerkiewkabyłinny
niżmężczyźni,którychdotychczaspoznała.Byłotowidać
jużpotym,żedokładniesprawdzał,czypracajest
wykonywanaprawidłowoiwzgodzieztechniką
budowlaną.Tak,RobertTerkiewkabyłperfekcjonistą.
Lubił,gdywszystkograło,itonietylkonabudowie,ale
teżwpapierach.Traktowałswojąpracęnadzwyczaj
poważnie.Wszystkomusiałoobywaćsięzgodnie
zplanem.WedługOlgimarnowałsięwswoimzawodzie.
Robertmiałwady,jakkażdy.Tobyłydrobnerzeczy
–wieczniechadzałwt-shirtachzlogojegoulubionych