Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdziałpierwszy
Byłowielerzeczy,którewnerwiałyOlgęMałecką.Wiele
teżdoprowadzałojądostanuprzedzawałowego,gdydała
jużowładnąćsięfurii.Nicjednakniedenerwowałojejtak,
jaknatrętzestolikanaprzeciwko.
Byłprzystojny,tofakt.Powiedziałaby,żewyglądał
przyzwoicie.Możenawetbysięznimprzespała,ale
dzisiajkompletnieniepototuprzyszła.Dzisiajszukała
spokoju,jeśliwogólemożnaonimmówićwmiejscu,
którewcalenatakieniewyglądało.Małeckazawędrowała
bowiemdopubu.
Ostatniemiesiącespędziłanaprojektowaniubardzo
skomplikowanegoogrodu.Możnabyrzec,żewreszcie
odkopałasięzzaległościwpracyizespokojnągłową
mogłazająćtym,colubiłanajbardziej–pisaniem.
PracanapełenetatwKwietnymZaułkudawałasię
weznaki.Odtrzechmiesięcyniepostawiłanawetlitery
wnajnowszejksiążce,takbyłazawalonarobotą.Dopiero
niedawnoudałojejsięwypchnąćwiększośćprojektów
itrochęodsapnąć.Zaklepałajużwstępnieurlop.Szefnie
miałnicprzeciwko–samodkilkudniprzebąkiwał,
żepowinnajużdawnoskorzystaćzichniepisanejumowy
izrobićsobieprzerwęnapisanie.Małeckatakiwłaśnie
miałaplan–popracowaćnadkolejnąpowieścią.Byłazła
nasiebie,żeprzeznawałprojektówzbytdługotrwała
wpisarskiejstagnacji.Konieczniemusiałaruszyćdalej
zfabułą,boterminnaoddanieksiążkinieubłaganiesię