Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
TymczasemMaritadochodziładosiebiepoudarze,
więcFlorakrzątałasięwokółniejzogromną
troskliwością.Jednakżegdybyjegomatkazdecydowała
sięnastałepozostaćwkrajulatdziecinnych,Flora
szybkonapowrótstałabysiędominującąstarszą
siostrą,któradoprowadzałajądoszaleństwa.
–Dlaczegosiępaniubiera?–zapytałTheo
zrozbawieniem,widząc,żeBeckywcaleniekwapisię,
byzaprosićgodośrodka.Byłamałaikrągła,aleitak
jejprzejrzysteniebieskieoczyicerabezskazy
sprawiały,żetrudnomubyłosięskupić.–Ipaniteż
jeszczemisięnieprzedstawiła.
–Niemaczasunapogawędki.–Robiłosięcoraz
zimniej,aśniegpadałipadałcorazmocniej.–Pojadę
zpanem,alemusimniepanodwieźćzpowrotem.
–Minęłagoiwyszłanamałyplacyk,naktórym
zaparkowałswojeczerwonewyścigoweferrari.–Tojest
panasamochód?
Theoobróciłsię.Przemknęłakołoniegojakpetarda,
ażkipiączezłości.Aonniemiałpojęcia,ocojej,
dolicha,chodzi.
–Cotakiego?
–Czypanzupełnieoszalał?–Beckypoczułalekką
ulgę,mogącwejśćwobecnieznajomegowrolę
poirytowanej,krytycznejweterynarzzatroskanej
owłasnebezpieczeństwo.–Niemamowy,żebym
dotegowsiadła.Nietrzebabyćgeniuszem,żebysię
zorientować,żenikttutajnieodśnieżadróg,akiedy
jestślisko,możnasięzabić,jeżdżąctakimidiotycznym
autkiem!
–Idiotycznymautkiem?