Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Ale,prawdęmówiąc,tenmężczyznaniewydawałsię
Beckyskłonnydodramatyzowania,przynajmniejsądząc
pojegochłodnym,niecierpliwymspojrzeniu.
Dobra!Cofnęłasięojedenkrok,byustanowić
odrobinędystansumiędzysobąiniepokojącąpostacią
naprogu.Płatkiśnieguzmieniałysięwzamieć.Jeśli
niewyjedziemywciągupięciusekund,trudnobędzie
tuwrócić.Gdziemapansamochód?Będęzapanem
jechać…
Jechaćzamną?Dlaczegomiałabypanizamną
jechać?
Jegogłos,jakzroztargnieniempomyślałaBecky,
pasowałdojegotwarzy.Głęboki,uwodzicielski,
niepokojącyizłatwciąburzącyspokójducha.
Kimpanjest?
Ach,prezentacje…Wreszciedoczegośzmierzamy.
Wystarczy,żezaprosimniepanidośrodkaibędzie
możnanormalnietozałatwić.
Ponieważtoniebyłonormalne.
TheoRushingspędziłostatnieczteryipółgodziny,
manewrującnieustannienadrugimbiegu
pośmieszniewąskichdróżkachwcoraztogorszych
warunkachpogodowych,przeklinającsamegosiebie
zato,żewsiadłzakółko,zamiastwyręczyćsięjednym
zewspółpracowniw.
Aletapodróżdotyczyłasprawosobistychiniechciał
ichnanikogozwalać.
Załatwienietegointeresuniepowinnobyćtrudne.
Chciałkupićdomek,doktóregodrzwiwłaśnie
zadzwonił.
Niesądził,bywymagałotowielkiegowysiłku.