Nathaniel,eterycznychodciskówpalcówwidzianychprzez
tropicieli.
–Sądzę,żetak.Skorodziałatutaj,dlaczegomiałaby
niedziałaćzamurami.Robiłemjużtakieunaswdomu.
Niepamiętasz?Zresztą,chłopie,proszęcię.Znamysię
ile?Stulecia,milenia.Czykiedyścośposzłoniepomojej
myśli?–odezwałsięAiden,sięgającpobutelkęzwodą,
którabyłajużprawiepusta.
NatePircenabrałpowietrzawpłucaiprzytrzymał
jenasekundę,poczympalcemwskazałnaprzyjaciela
ioznajmiłstanowczym,leczłagodnymtonem:
–Nooo.Poszłocośniepotwojejmyśli.Dlatego
tuutknąłeś.Zapomniałeśnachwilę,kimjesteśmyigdzie
naszemiejscewszeregu.Gdybynietwojalekkomyślność
ibezpodstawneprzypuszczenie,żeuniknieszkary,
zamieszkiwałbyśterazzapewnejednązwilli.Miałbyś
dodyspozycjiwszystko,oczymzawszemarzyłeś.Cały
światwiedzyodkrytejinieodkrytejstałbyprzedtobą
otworem.Atak,świadomiełamiączasadyostrożności,
zaprzepaściłeśto,naczymnajbardziejcizależało.
Aidencofnąłsięodwakroki,unoszącręcewobronnym
geście,anastępniezłapałsięzaklatkępiersiową,
wznoszącoczykuniebu.
–Raniszmojeuczucia,kochanydruhu.
Ztego,comówiłmiNate,jegokumpeljakiśczastemu
zabawiałsięzjednązdośćfrywolnychboginekniższej
klasy.Niedopytywałam,jakdawnotobyło,boliczby,
októrychzawszebyłamowa,wprawiałymnie
wosłupienie.Wichkrainieczasliczyłosięinaczejniż
unas,nielatamiczydekadami,atysiącamilat.Takczy
inaczejromansAidenaniebyłbyażtakdziwnyigodny
pogardy,gdybyniefakt,żekobieta,októrejmowa,
karmiłagoswojąkrwią,atomożezrobićtylkoten,kto
gostworzył.Inaczejjesttokaralne.Najegoszczęście
skończyłosiętotylkowygnaniemdonaszegoświata.
Odtamtejporyjestwięźniemizarazemstrażnikiemtego