Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dorodzinnegodomu?Rozumiała,żeto,cousłyszał,było
okropnymwstrząsemwkońcudowiedziałsię,
żezaśmierciąElizy,jegopierwszejmiłości,stojąjego
agentiojciec.SprawaMarkateżniebyłałatwa
doprzełknięcia,zwłaszczadalszahistoria,której
zakończeniarównieżnieprzewidziała.Patrząc
natowszystkozboku,czułasię,jakbybyłaczęścią
jakiejśtelenoweli.Niewspominającjużoogromnych
wy​rzu​tachsu​mie​nia,któretra​wiły.
Rozmyślaniaprzerwałtelefon.Alicespojrzałanaekran
izdziwiłasię,widzącpołączenieprzychodzące
odsamegoJeremiego.Pojejskórzeprzebiegłzimny
dreszcz,cobyłocałkiemzrozumiałąreakcją.Wkońcu
wiedziałajuż,doczegoagentjestzdolny;wdodatku
wykopałzpracy.Telefonodniegobyłostatnim,czego
sięspo​dzie​wała.Wkońcujed​nakode​brałanie​pew​nie.
Tak?
Cześćpowiedziałoschłymtonem.Wysłałem
taksówkępodtwojemieszkanie,Spencerpragniesię
ztobązo​ba​czyć.
Ucie​szyłasięnawia​do​mość.
Jakonsięczuje?Entuzjazmwjejgłosiebył
wy​czu​walny.
Czekagodługarekonwalescencja,alewybudzeniesię
ześpiączkitodobryznak.Wkażdymrazie,gdy
tuprzyjedziesz,todowieszsięwięcej.Itakjużzadużo
in​for​ma​cjiprze​do​stałosiędoprasy.
Ja​sne,dzię​kuję.
PodziękujSpencowi.Gdybytoodemniezależało,nie
wi​dzia​ła​byśsięznim.
Usłyszaładźwiękzakończonegopołączenia.Spojrzała
nazegarek,Taylorzaplanowałnatendzieńsesję
napopołudnie,takżemiałaconajmniejtrzygodziny