Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dziwnegościśnieniaserca...Gdybymbyłprzesądnym,myślałbym,
żegrozimijakieśnieszczęście.
–Nieśmiejciesiępanowiezemnie–mruknąłBoleński–alemam
wrażenie,żetowstrętnestraszydłokrążywciążprzynas!
Niktsięjednaknieśmiał,gdyżwszyscyodczuwalitosamo,
wmniejszymlubwiększymstopniu.
–MożebyśmypojechalinaspotkaniemissAlberty?–zapytałJerzy,
oddychającztrudnościąwdusznempowietrzu.
–Atopoco?–rzekłRalf–automobiljużwysłanynastację,droga
niejestniebezpiecznąanidługąijeślitylkopiorunnieuderzy...
Niedokończył,przejętyjakąśnieokreślonąobawą.Pokilku
minutachweszlidolaboratorjum,gdziewszystkozostałotak,jakbyło
wchwiliucieczkinieznanegostraszydła.
Inżynierzapaliłlampyelektryczneipuściłwruchwentylator.
–Czychcecie–spytał–abymzasłoniłokna?
–Nietrzeba!–odrzekłkapitan–będziemymoglipodziwiaćburzę,
którasięzapowiadapotężną:wchwilach,gdysięztrzechstron
równocześniewidzibłyskawice,masięwrażenieprzebywaniawpiecu
ognistym...
PrzerwałomumowęwejścieZaruka,którydrżącnacałemciele,
ztwarząwystraszoną,niósłcośpodburnusem.Powejściunatychmiast
zamknąłotwórwszklanymdachu,otwartyprzedchwiląprzezRalfa.
–Cocijest,Zaruk?–spytałBoleński.Murzyn,zamiastodpowiedzi,
rzuciłcośnastół.
Byłytomartwezwłokimłodegoszakala.
–Nacośtoprzyniósł,tchórzu?–zawołałRalf,leczpochwili
krzyknąłzezdziwienia.
Pogładziwszyfutrozwierzęcia,uczułpodrękątylkomiękki,
bezwładnyworekzeskóry,wktórymbyłszkielet–aniśladumięsa,
krwi,żył!
Kapitansięzbliżył,arozgarnąwszysierśćzauchemszakala,ujrzał
naskórzedrobne,krwawecentki.
–Spodziewałemsiętego–mruknął–takiesameznakimiałnaręce
lordFrymcock!Terazjużwiem,cotojest:tenszakaljestwyssany,
pozbawionykrwiprzezniewidzialnego!
–Alboprzezniewidzialnych...Któżnamzaręczy,czyrodzajludzki
niebędzieteraznapastowanymprzeztepotwory,wypłoszonezeswych
odwiecznychkryjówekprzeztępienielasów,koleje,statkipodwodne
iaeroplany?
–Awięcwalkanaśmierćiżycie!–zawołałRalfzzapałem.