Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zbudowałswójzwiązekzRichardemEnfildem,dalekimkrewnym,
człowiekiemdobrzeznanymwcałymmieście.Wieluosobomtrudno
byłozrozumieć,cocimężczyźniwidząwsobienawzajem,albo,
comajązesobąwspólnego.Ludzie,którzyichspotykalipodczas
niedzielnychspacerów,opowiadali,żenawetzesobąnierozmawiają,
wyglądająnawyjątkowoznudzonychizwidocznąulgąprzystają
nawidokkogośznajomego.Mimoto,obajprzywiązywalidotych
kontaktówdużeznaczenie,uważającrazemspędzanyczas
zanajprzyjemniejszymomenttygodniainietylkorezygnowalidla
niegozinnychprzyjemności,aleizobowiązków,byletylkonicnie
zakłóciłoimwspólnegospaceru.Podczasjednejzprzechadzektrafili
naktórąśzbocznychuliczekruchliwejlondyńskiejdzielnicy.Był
towąskizaułek,taki,októrymmówisięcichy,mimowpowszednie
dnitętniłożywionymhandlem.Najwyraźniejmieszkalituzamożni
ludziebiorącyudziałwgrzerynkowej,walczącodalszewzbogacanie
się,którzyzkokieteriądemonstrowaliswojązasobność.Witryny
sklepówzachęcałydowejścianiczymuśmiechnięcisprzedawcy.
Nawetwniedzielę,kiedyozdobnośćwystawniecoprzygasała,aruch
ulicznyzamierał,zaułeklśniłprzezkontrastzobskurnymsąsiedztwem
niczympożarwlesie,zeswymiświeżopomalowanymiokiennicami,
dobrzewyczyszczonymitabliczkami,ogólnączystościąiwesołością
szyldów,nieustanniezwracającychuwagęprzechodnia.
Dwiekamieniceodzakrętu,polewejstronieidącnawschód,linia
domówprzerywałasięwjazdemnapodwórze.Wgłębiwznosiłsię
wyjątkowoponurydom,zwidocznąodulicyścianąszczytową.
Wysokinadwapiętra,niemiałżadnychokien,nic,tylkodrzwi
naparterze,apowyżejślepymurwyblakłejbarwy;wszędziewidniały
śladydługotrwałegoopuszczeniaizniszczenia.Drzwi,którychnie
zaopatrzonowżadendzwonek,aninawetkołatkę,byłypopękane
iporysowane.Wichniszystawaliopierającsięonieniedbale
miejscowiulicznicy,zapalającyzapałkiprzezpocieranieodrewnianą