Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ2
…niewsiądędoautanaślepo
Dopodwójnejrandkipozostałjedendzień.Siedziałamwłaśnie
namatematyceistarałamsięignorowaćzaczepkiMaksa.Nie
powiedziałammujeszcze,jakprzebiegłamojarozmowazTheą.
Odwczorajszegowieczoranonstopsięuczyłam.Tochore,alenauka
mnierelaksowałakiedywgryzałamsięwjakiśtrudniejszytemat,
zapominałamoproblemach.Dziękitemuniemusiałamsię
zastanawiać,skądjanaglewytrzasnęchłopakaoimieniuAnthony.
Nie,nojasne,zwykleniedlategosięuczyłam.Miałamnajwyższą
średniąwszkole,cozwiększałomojeszansenadostaniesięnajedną
zwybranychprzezemnieuczelni.Jeślijeszczetylkoudamisięwygrać
wmiędzystanowychzawodachpływackich,
doktórychprzygotowywałamsięodtrzechlat,izdobyćstypendium,
tozrobiępierwszykrokwkierunkuwymarzonejkariery.
MarissaszepnąłmidouchaMaks,aja,niemogącdłużej
wytrzymać,zcałejsiłypchnęłamgołokciemwżebra.
Aua!wydarłsięnacałąklasę.
PanHarrison,jedenznajstarszychnauczycieliwnaszejszkole,
odwróciłsięodtablicyispojrzałnaMaksaznadokularów.
PanieLewis,potrzebujepanpomocy?
Chłopakpocierałrękążebraicichutkopojękiwałzbólu.