Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kompletniegubięsięwtejdziwnejrozmowie.Oczym
dokładniemówimy,docencie?
Wgabineciezapadacisza.Niejestmożegrobowa,ale
dalekojejdoswobodnej.WobecnościJankiewiczanigdy
czegośpodobnegoniedoświadczyłam.Zawsze
postrzegałamgojakoserdecznegomężczyznę,biła
odniegolekkość,którejczęstobrakujeludziom
nawyższychstanowiskach.
Spoglądamnawykładowcę,którynadalnieodpowiada
namojepytanie.Wciążwygląda,jakbymiałzaraz
zwymiotować.Niemamwątpliwości,żemówiprawdę
źlesięczuje,prowadzącrozmowę.Ibezdwóchzdań
bardzosięniądenerwuje.
Pytam,bonaprawdęniebardzorozumiem,doczego
zmierzamy…dodaję,aleciszawgabinecietrwanadal.
Niewiem,gdzieposiaćspojrzenie,wciążjest
mikoszmarniegorąco.Możejednakchodziomoją
habilitację?Jankiewiczchceumożliwićmidalsze
kształcenie,alezuwaginanastrojepracowników
postanowiłzaproponowaćmimiejscegdzieśindziej?Stąd
tojegospięcie?
Poprawiamsięnakrześle,aszefzdejmujeokulary.
Pocieraoczy,jakbybyłbardzo,bardzozmęczony.
Niepotrzebnieprzedłuża,wolałabym,abyotwarcie
mipowiedział,cojestnarzeczy.Przecieżetatnainnej
uczelnitożadnakatastrofa.
WreszcieJankiewiczzakładazpowrotemokulary
nanos,ciasnosplataswojedużedłonieopulchnych,
serdelkowatychpalcach.Kładziejenablaciedzielącego
nasbiurka.Wbijamwniewzrok.Zawszedziwiłomnie,
żewlaboratoriumtepotężnedłoniepotrafiąbyćtak
sprawne.Drobneprobówkiifiolkinigdyniestanowiłydla
mężczyznyproblemu,zręcznienimimanewrował.
Muszę,Ula…podejmujewykładowca,ale
zamomentmilknie.Bierzegłębszywdechiwkońcu
tozsiebiewyrzuca:Muszęcięprosić,abyśodeszła