Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tych,którzyznaleźlisięobokmnietamtegowieczoru.Nigdywcześniej
mojeksiążkiniemiałytakiegorozgłosujakteraz,stawałysięcoraz
grubszeicorazbardziejzbliżonedoichupodobań:szlachetne,tak,
przedewszystkimszlachetne.Wielkoduszne,przedewszystkim
wielkoduszne.Takbrzmiałouzasadnieniejury,gdyprzyznano
miNagrodęKrajową:„Zaszlachetneiwielkoduszneczłowieczeństwo
swoichksiążek,zawspaniałewładanieekspresyjnościąjęzyka”.Kiedy
Ruletkarzpojawiłsięwsali,ubranywdziwacznepasytkaniny
imitującej,gustownie,łachmany,ikiedyszefsali,przebrany
zapatrona,otworzyłpudełko,któreprzyniósłpodpachą,
izaprezentowałpublicznościwspaniałegowinchestera(obecnie
wprywatnejkolekcji)zkolbązkościsłoniowejorazlśniącąlufą,
zaparłonamdechwpiersiach.Niemogłemuwierzyć,żeto,comiało
sięwydarzyć,możebyćprawdą.Ruletkarzogłosiłkilkatygodni
wcześniej,żenanastępnympokazieruletkiużyjerewolweruze
wszystkimisześciomanabojami!Międzyprogresjąodjednegonaboju
dopięciu,bezwzględunato,jaknieprawdopodobnesiętozdawało,
aobecnymszaleństwemistniałaprzepaśćjakmiędzyjednąszansą
ażadną.Kroplaczłowieczeństwa,którąRuletkarzjeszczezachował,
wyparowałaterazpodmilionemsłońcpewności.Sprawdzanienabojów
irewolwerutrwałogodzinami.Kiedywróciłydoniego,Ruletkarz,
wspiąwszysięnaswojąskrzynię,przezchwilępobrzękiwałkulami
wgarścijakkośćmidogry,anastępniewprowadziłjepokolei
dokażdegozsześciuotworówbębenka,którywprawiłwruch
gwałtownymruchemdłoni.Ktośprzymniewyszeptał:
„Niepotrzebnie”.Wprzeraźliwejciszysłychaćbyłowyraźniedrobny
metalicznychichotobracanychząbkówbębenka.Drżąc,ztwarzą
konwulsyjniewykrzywioną,zprzerażeniemwoczach,jakiemożna
ujrzećtylkouludziwagonii,przyłożyłpistoletdogłowy.Ludzie
wstalizkrzeseł.
Patrzyłemnaniegoztakimnapięciem,żeczułem,jaknabrzmiewają
miżyływskroniach.Widziałemcyngielrewolweru,któryunosiłsię
powoli,jakbywibrując.Inagletawibracjarozeszłasięposali,
poczułem,żegruntusuwamisięspodstóp.Dojrzałemjeszcze
Ruletkarzaspadającegozeskrzyniiusłyszałemapokaliptycznyhuk
wystrzału.Powietrzewypełniłgłuchyhałas,rozrywałyjekrzykikobiet
ibrzęktłuczonegoszkłarozpryskującegosięnadrobnekawałki.
Ogarnięcipanikąwzamkniętejprzestrzeni,deptaliśmysobie
postopach,chcącjaknajszybciejwydostaćsięnazewnątrz.Wstrząsy
trwałykilkadobrychminut,przemieniająccałeulicewstosygruzu