Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
głowęispojrzałamwcorazbardziejzachmu-
rzoneniebo.Prószące,kleistepłatkiśniegu
oblepiałymojepoliczki,tuszująctymsamym
targającemnąrozgoryczenie.Każdegodnia
próbowałamzacząćwszystkoodnowa,spy-
chałamstrachismutekwciemnyzakamarek.
Powyjściuzeszpitalaprzezkilkatygodni
mieszkałamwnowymdomuKoryznajdują-
cymsięnaobrzeżachKoszalina.Towarzystwo
przyjaciółkistopniowopomogłomiodzyskać
spokój.ZagrożeniezestronyWandywciąż
wisiałowpowietrzu,jednakoddniaswojej
„dezercji”,niewychyliłaczubkagłowyspod
ziemi.Ajaniemogłamtakwnieskończo-
nośćukrywaćsięinieustannieliczyćnaczy-
jeśwsparcie,dlategowróciłamdoswojego
mieszkania.
Ruszyłamnaprzód.Mijającpobliskąszkołę,
czułam,jakbyktośpodążałpośladach,które
zostawiałamnaśniegu.Obejrzałamsięprzez
ramię,jednakzwyjątkiemludzipochłonię-
tychzimowązabawąikobietywyprowadzają-
cejpsaniezauważyłamnikogopodejrzanego.
Chybajestemprzewrażliwiona,pomyślałam,
choćprzeświadczenie,żektośmnieśledzi,
nieodpuściło.
PaniLaila?Znajomygłoswyrwałmnie
zgłębokiegozamyślenia.Jaksiępanimiewa?
Popaniwyglądziewnoszę,żesesjezaczyna-
przynosićoczekiwanyrezultat.Stojący
przedemnądoktorMajewskizmierzyłmnie
wzrokiem.
11