Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wizytyupsychologa,któregosammipole-
cił,rzeczywiściepomagałymisięodnaleźćpo
tym,czegodoświadczyłam.
–Możnatakpowiedzieć.–Uśmiechnęłam
sięuprzejmie,choćniecosztucznie.Urazpsy-
chicznylubiłdawaćosobieznać.
–Wracamznagłejwizytyuznajomego
inieukrywam,żeumieramzgłodu.Copani
powienawspólneśniadanie?Znamwpobli-
żuknajpkęzeznakomitymmenu.
–Mnierównieżściskajużniecowżołąd-
ku–skłamałam.Wciążmiałamwrażenie,że
jestemśledzona,dlategowolałamsięschować
zdoktoremwlokalu.
Przeszliśmykilkauliczek,niewdawszy
sięwgłębszedyskusje,akiedywkońcudo-
tarliśmydocelu,porazpierwszytegoranka
lepiejsiępoczułam.Pozamówieniuomleta
zprosciuto,pomidorkamicherryirukoląza-
chwycałamsiężarembuchającymzceglanego
kominka.Czasspędzonywurokliwymmiej-
scu,pełnymdomowegociepła,ubokudokto-
raMajewskiegookazałsięcałkiemprzyjemny.
Potrzebowałamrozmowyzkimśobiektyw-
nym,ażeprzezkilkatygodni,którespędzi-
łamwszpitalnejsali,dobrzepoznałamdość
nietypowysposóbbycialekarza,todarzyłam
gosporymszacunkiem.
–Doktorze?–zagadnęłamnieśmiało.–
Wszpitaluodniosłamwrażenie,żechcemi
pancośważnegopowiedzieć.Gdydoszłodo
kłótnimiędzymnąaBrunonemipolicjantem
12