Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ2
Wyszedłzeszpitalalekkochwiejnymkrokiemiskręcił
wlewo.Następnieskręciłwlewoizakolejnymrogiem
ponowniewlewo.Jeszczepięćdziesiątmetrówprosto.
Poruszałsięzgodniezkomendamiwgranymidopamięci
krótkotrwałej.Dotarłnamiejsceioparłsięodrzewo.
Naszczęścieniemusiałdługoczekać,zzajegopleców
rozległsięgłosfilozofa.
–Jeszczetylkopięćdziesiątmetrów,daszradę.
Jeślitylkopięćdziesiąt,tonapewnodaradę.Marek
podszedłdozaparkowanegoprzykrawężnikustalowego
trabanta.Toznaczy,karoseriętrabantawykonano
ztworzywasztucznego,polakierowanojąnatomiast
nastalowykolor.Pokręciłkluczykiemwzamkuiotworzył
drzwiodstronykierowcy,apotemzłożyłprzednifotel.
–Wchodźnatylnesiedzenie–zaleciłpasażerowi.
Gdyjużobajwgramolilisiędosamochodu,filozof
przekręciłkluczykwstacyjceisilnikzaskoczył.
–Lepiejsiępołóż,bogdzieśtumogąmiećmonitoring,
apocoułatwiaćimrobotę?
Uciekinierposłuszniesięwyciągnął,toznaczy,raczej
zwinąłnatylnymsiedzeniu.
–Dobrzecisięwiedzie,jeślistaćcięnasamochód.
Kierującypojazdemniewychwyciłironiiwwypowiedzi
pasażerazawartejwintonacjisłowa„samochód”.