Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
morskichwypełnionypożółkłymi,rozsypującymisięlistami,atakże
listamiwkolorzebladoniebieskim,skreślonymitymsamym
schludnymkobiecympismem.
–Jeśliskupięsiędostateczniemocnowewłaściwymmomencie,
kiedygwiazdyznajdąsięwewłaściwympołożeniu–wyjaśnił
Ernestowi–tojestempewien,żecofnęsięwprzeszłość.
Doczasu,gdypapierbyłczysty,bezsłów.Gdyszafirowy
atrament,świeżyiwilgotny,znajdowałsięjeszczenastalówce
zawieszonejnadlewymrogiemarkuszaimającejzachwilę
pozostawićswojąniezatartą,trwałąwiadomość.
Johanpodniósłgarśćbłękitnycharkuszy,zleciutkimuśmiechem
naustachwciągnąłgłębokoichzapach,anastępniepodsunąłje
Ernestowi,niespuszczającichzoczu.Niektórebyłyzaadresowane
tymsamympięknymkaligraficznympismemdopannyBlanchede
laPeña.
Johanmówiłdalej:
–Terazposzybujęzpowrotemdonaszejbelleépoque.
Wyrównamrachunkiiocalęludzkość.Itymrazembyćmoże
pozwolęsobienadrobnyluksusbyciaznią.Wiem,gdzieikiedyją
znaleźć.Nawetgdybymniewiedział,mójpulswyczułbyjej
konduktywność.–Tusięzatrzymał,przymknąłoczyinabrałtchu.–
Tymrazemskąpięsięwniej.Tymrazembędzieonamoją
nieustającąucztązłożonązpieczonychspecjałów,atakże
szkarłatnymbacchusem,którymbędępopijałjąsamą.Przysięgam.–
Jegodiatrybanabieraławzniosłościimocy,osiągająccrescendo.–
Jakomłodzieniecbędęmiałnaokubiałąnocczerwcową,kiedy
spotkamysięnatrawnikachPałacuStaregoSułtana,aleposzybuję
tam,niepalącpodrodzemoichcennychdni.Będęsięnapawał
wiedząodiabelnych,przezBogazesłanychrozkoszach,których
zaznawaćbędziemyprzezdziesięciolecia.Onawyczuje,iżprzez
czaspodążakuniejvampirus.Będziegopożądaći,kiedynadejdzie,
rozpoznagozdrażniącym,rozkosznymzakłopotaniem.Lorelei!
Przerwałiodrzuciłgłowędotyłu,byprzemówićdowyższej
potęgi.
–Dionizosie!Dajznaćtymduchom,byoczyściłydrogę,gdyż