Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Terazmamysięspotkać–odpowiadam.–Kurczę,
mammałoczasu–odpowiadamnaprędce,niewiedząc
zabardzo,copowiedzieć.
Dobrzeprzecieżwiem,dlaczegotakszczegółowo
wypytujeocórkę.Wiem,jakieintencjesięzatymkryją.
Nawetkiedywiem,żetylkowściubianosa,niemogęsię
uspokoićiodpowiedziećjejczymkolwiek.Profesorowa
przytakuje,wyciągakomórkęizaczynapokazywać
mizdjęciaswoichwnuków.
–Jakiemądredzieci.–Tanowaodzywasiękrótko,
silącsięnaochłapuprzejmości.–Ilemająlat?
Janicniemówię.Wyciągamswójtelefoniidędalej,
udając,żecośnanimsprawdzam.Przyspieszamkroku
idochodzędoprzejściadlapieszych.
–Dobranoc–mówię.
Wletnienoceciężkomizasnąć.Przezotwarteokno
wpadadosypialnihałaszulicy:warkotmotorynki
dostawcyjedzenia,dźwiękitelewizora,kłótnia
małżeństwamieszkającegowyżej.Wświetlerzucanym
przezekrantelewizoranakładamkremyorazmaści
nakolanairamiona.Wyjmujępotemzlodówkipołówkę
arbuzaijemgołyżką.Potemniemamjużsię
czymzająć.
Leżęwcichym,ciemnympokojuirozmyślam.
Ciągletylkopracuję.Uświadamiamsobie,żenie
manikogo,ktobymnieodtegouwolnił.Martwięsię,
cozemnąbędzie,kiedyniebędęjużwstaniepracować.
Całyczasbojęsięwięcnieśmierci,alesamegożycia.
Takczyinaczej,dopókiżyję,muszęzmagaćsięztym
znojem.Zapóźnosięzorientowałam,naczympolega
życie.Możetuwcaleniechodziostarość.Może,jak
mówiąludzie,tokwestiatychczasów.Tegopokolenia.
Tegonowegopokolenia.Mojemyśliautomatycznie
kierująsiękucórce.Jestjużpotrzydziestce.Jajestemjuż
posześćdziesiątce,adopieroterazuświadamiamsobie
pewnerzeczy.Jakbędziewyglądałświat,wktórymżyć
będziemojacórka,aktóregojajużniedoświadczę?Czy
będzielepszy?Amożeprzeciwnie–gorszy,niż
jestteraz…