Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dopasazaplecionewwarkocz,czarnebrwi,okrągłą
twarz,szerokieiprzyjazneustazezmarszczkamiwokół
nichodciągłegośmiechu,małeniebieskieoczy
zdługimirzęsamiizgrabnynosek,którywszyscykochali.
Ubranabyławbrązowąsukienkęzlnu,ananiejmiała
codziennyfartuszek.Każdywmiasteczkuipozanim
wiedział,żebyłapiękna,opiekuńczaiprzyjazna.Dawno
zrezygnowałemzliczenia,iluadoratorówprzychodziło
donasiprosiłojejorękę,alewszystkimodmawiała,
mówiącim,żemusisięnamiopiekować,bojesteśmy
niedojdami,którenawetniepotrafiąsobiewody
zagotować.
Mira,przepraszam,żemusiszsięnamiopiekować,
napewnomaszkogośnaoku,chceszzałożyćrodzinę
imiećgromadkędzieci.Jesteśzbytdobradlanas.
Popatrzyłanamniezrumieńcemiszerokim
uśmiechemnatwarzy.Pogładziłamnieczulepotwarzy
wierzchemdłoni.
NieFaliborze,totyjesteśzbytdobrydlamnie.
Posmutniała,oczysięjejzaszkliły.Obiecałamnaszej
mamie,gdyleżałanałożuśmierci,żezajmęsięwami
najlepiej,jakpotrafię.
Bratwspominałwielerazy.Mówiłostatnio,
żejesteśdoniejtakbardzopodobna,jakbyściebyły
siostrami.Pokręciłemgłowązsmutkiem.Nigdyjejnie
poznałem,aletyzawszebyłaśprzymniejakoisiostra,
imatka,dziękujęcizatozcałegoserca.Wziąłemjej
dłoniewswojeiucałowałemczule,dziękując
zawszystko.
Yhym…Odchrząknęłazmieszanamojąszczerością.