Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
gotuje,aniemaniclepszego,niżzjeśćprzepysznyobiad
pociężkimdniupracy.Gdyschodziliśmyzewzgórza
dowsi,słyszeliśmyradosnygwar.Mieszkańcy
przygotowywalisiędozabawy.Wszyscyczekali
naświęta,abychociażnachwilęoderwaćsięodciężkiej
pracy.Galiborzrozmachemwszedłdodomu.
Jesteśmy,drogasiostro!
Zamykajączasobądrzwi,zobaczyłem,żeGalibor
ucałowałpoliczekMiry.Potemposzedłdoswojego
pokoju,byprzebraćsięwświeżeubrania.Rozumiałem
godoskonale.Siostranielubiła,gdysiedzieliśmyprzy
stolewroboczychubraniach.
Cześć,siostrzyczko.Podszedłemdoniejiteż
ucałowałemubrudzonyjedzeniempoliczek.Wychodzisz
dzisiaj,abyzabawićsięzinnymimieszkańcami?
Uśmiechnąłemsięszyderczo,wiedząc,żetrafięwczuły
punkt.Myślisz,żePrzybordotrzenaświętodonaszej
wioski?
Mirazarumieniłasię,gdyusłyszałaimięadoratora
itrzepnęłamnieścierąpogłowie.
Niewymawiajprzymniejegoimienia,durniu!
Uśmiechnęłasięjednakipociągnęłamniezapoliczek.
Lećsięprzebraćizejdźnaposiłek.
Kiedywchodziłemposchodach,śmiałemsię
zeswojegożartu.Jakjakochamprzekomarzaćsię
zrodziną.Wszedłemdopokojuiodrazuzacząłemsię
rozbierać.Brudneubraniarzucałempokoleidokosza,
abyMirapóźniejjeuprała.Troszkęsięobmyłemwodą
zwiadra,anastępnieubrałemsięszybkowświeże
odzienie,przygotowanenakrześle.Musiałemsię