Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
—Osprawachpouczających.Tak—lekarzprzesunąłrękąpowłosach.—Wystarczy
ujrzećczłowiekatakchorego,byzrozumiećwszystko.Itonietylkowsensiemedycznym.
Lekarzspojrzyipozostajemusiętylkozastanowić,nakiedytrzebabędzieprzygotowaćakt
zejścia.Nie:czy?...tylko:nakiedy?Wtedyznowuzaczynasięmyśleć,żety,żeja,żemy,my
lekarzeitakzwanenaszeposłannictwo,itakzwanezwycięstwonadchorobączy,jaktam
rzec,śmiercią,wartejestwkońcu...ot—strzepnąłpalcami.—Tylewłaśnie—dodałdo
gestusłabyuśmiech.—Przewidywania,starania,recepty...Bzdury,mójdrogi.Bzduryinic
ponadto.
Odwróciłsięodoknaipodszedłdoszafkiznarzędziami,przyglądałsię,jakbłyszczą
wsłońcu,bywkońcu,odnalazłszybłądwsymetriiichułożenia,poprawićgouważnie.Stefan
milczałnasłuchująckrokówBerga,któryznówkrzątałsiępowolinadsufitem.
—Tak—obniżyłgłosGrossmeier—każdanadziejananic.Widzisięfakt,mało,wie
sięofakcie.Jeszczegoniema,alejużjest.
—Czyty—powiedziałStefan—mówiszterazoMarku?
—Nie.Raczejnie—zastanowiłsięlekarzłagodnie.—NietylkooMarku.
Powiedzmy:takżeoMarku.
Steinwidoczniejużsięobudził,bousłyszeliszybkiekrokizbiegająceposchodach—
wzdłużścianynaskos—inibytodziarskogwizdanąmelodię.Izaraztrzaśnięciedrzwiw
dyżurce.Stefanpowstał:
—Jakimprawem?
—Chciałeś—położyłmulekarzdłońnabarku—chciałeśzapytaćoprawo?
Wyszedłnieodwracającnawetgłowy.
Stefanistotnieniezetknąłsięjeszczenigdyzczłowiekiemtakchorym,bymógłod
razuiodpierwszegospojrzeniaujrzeć—jakwsłowachGrossmeiera—fakt,któryjużsię
zdarzył,choćjeszczenienastąpił.Oczywistaranni,widzianinazbombardowanymdworcu,
naulicyZielonejinapolitechnicewtrzydziestymdziewiątymrokuczynadziedzińcupoczty
iuniwersytetuwdwalatapóźniej,małomieliwspólnegozżyciem.Alegrozatamtychdni,
grozaprzewidzianainawetobowiązkowa—czyli:bomby,armaty,kule—pozwalałana
odstępstwaodobowiązkuwiarywżycie,jeślipoprostuniezmuszaładonich.Miałoto
jednaksweracje.Takżeitradycje.Działysięczasy,wktórychmiastowedługtejlubinnej
myśli,wiaryczynadzieipowinnobyło—bezwzględunawielkośćowychracji—godzićsię
zezniszczeniem.Ześmierciąmurów,obrazówibibliotek.Przedewszystkimludzi.Awięc
każdemumożnabyłoprzeznaczyćpodobnylos.Czylizachowywałsięwtymwszystkim
znanyjużładilogika.Nietrudnosiębyłozdobyćnarezygnacjęwobecoczywistegofaktu:
powinnosięginąć,bowymagategotoato.Koniec.
Alepóźniej?ipotem?osetkikilometrówzafrontem?Podobnalogikaprzestawała
obowiązywać,boznikłazoczusamaaparaturazniszczenia.Należałowracaćdologiki
dawnej,dotej,któranieprzewidujekońcaprzedjegostaniemsię.Należałozuporem
zachowywaćnieinnypunktwidzenia.Wbrewpamiętnemudobrzedniowi,wktórymStefan
poznałGrossmeiera,wbrewaresztowaniuojca,kontrybucjom,aresztowaniukilkusetczy
kilkutysięcyludzi.WięctakżewbrewwzięciuMarka—inaprzekóraluzjomlekarza.Marek
wróci.Jeśliniezatydzień,tozadwa,najdalejtrzylubcztery.
Opierającsięznowu,nibydodrzemki,plecamiościanę,zboczyłswymzwyczajemna
marginescałejsprawy:zbrojnywmocwyobraźniorganizowałodbicieMarka—nietylko:
wszystkichwięźniówmiasta,kraju—mało—Europy—organizowałwolnośćinowy,jasny
porządekświata.
Zachwilęprzesączyłsięprzezścianęgłoszegarazdyżurki:dziewiąta.WeszłaLenai
wchodzącprostowsłońceuśmiechnęłasiębardzopięknie.Nimzdążyłazdjąćpłaszcz,Berg
wprowadziłpierwszegopacjenta—młodądziewczynęzezwichniętymprzedramieniem.
7