Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
naniejbyłogęstsze,bardziejściśnięte,mniejsze.
–Tysiącdziewięćsetszósty,Kraków,dziesiątysierpnia.
Tak,towtedy,Boluś.–Podałamukartkę.–Czytaj.Odtąd
chyba.Jatusłabowidzę,takadrobnica.
Mężczyznazwahaniemsięgnąłpopapier,zbliżył
dooczu,chrząknął.
–
JestemradazTwojegopowodzenia,chłopaku,iżenie
przejmujeCięzbytniokrytykamalarstwa.Takjak
powtarzałamCizawsze,takipowtórzęteraz:zbytwiele
widziałamnaoczniewarsztatowejpustki,
byprzejmowaćsiękrytykami,którzywytykająbrak
wprawnościpędzla.Kolorymożeijeszczemasz
poszukujące,aleformyfantastyczne,zamknięte–
odczytywałpowoli.
–Dalej,kawałekdalej.
–
ZaczynamrozumiećdobrzetęTwojąosieroconą
duszęitęsknotęzaposągiemojca.Kondolencjeiżale
zkażdejstrony,wizyty,łzyjakichśprzypadkowych,
rozszlochanychmieszczek.Rozdzierająnasobieszaty,
awemniewzbieraodkilkudniwściekłośćiniepokój.Izia
natydzieńpopogrzebieznówzaczynazamykaćsię
wsypialni.Wczorajniezeszłanaśniadanie,pokojówka
pukała,ajajakgłupiazaczęłamprosić,żebyjejdała
spokój,itłumaczyćsięprzednią,żeojciec,pogrzeb,
żenerwy.Tymczasemwiemchyba,cotambulgoceuIzi,
ichorajestemzezmartwienia.Kuswemuzaskoczeniu
odkryłam,ileżtogniewuwemnienatęsytuacjęsierocą:
ijejteraztrzebabędziepilnować,jej–niedorosłej,
dziecinnej,chorej.Ojcieczniknął.Jużnieodciążymnie
odtejopieki,którąprzecieżjakżeniechętnieprzyjmuję.
Odprawiłampopołudniowychgościizapukałamdojej
sypialni.Otworzyłapodłuższymczasie:obca,obrzmiała,
cuchnącatrochę.Kiedyweszłam,ciężkoopadła
narozgrzebanełóżko.Mamrotała,żenieporadzisobie,