Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żemuszęodratowaćodcierpienia,akiedysięgałam
ręką,żebyodgarnąćjejpoczochranegniazdospadające
naspoconeczoło,wzdrygnęłasięirękęodepchnęła.
Mówiławkółkookrzywdzie,którejojciecniespłacił,
otym,żeżyciejejitaknazmarnowanie,żelepiej,żeby
toonanieżyła,aleniemiałasercarobićtego
staruszkowi;nikt,nawetpotwórnajwiększy,niepowinien
patrzećnaśmierćwłasnegodziecka.Złorzeczyła,płakała,
wyraźniepomieszana.Błagałaolaudanum
[1]
.Wezwałam
służącą,żebyprzyniosłabutelkę,odmierzyłam,podałam.
Resztęzabrałamprzezorniedosiebieipodklucz.
Tylelatjużzjejszaleństwem!Kiedywróciłam,leżała
jużimamrotałatylkodosiebie:„Oleńko,Oleńko,Olinku,
takniemożnabyło...takniemożna”.„Czegoniemożna
spytałamczegoniemożna?”.„Ontakniemógł,
togrzech,togrzech.Żadenmężczyznanieodważyłby
się...dotykać.Olinku...”.Zasnęłasnemmęczącym,
narkotycznym.
CałąnocniespałamipiszędoCiebiepośniadaniu,
któreteżledwietknęłam.Jateżmamswojąwężową
chatkę,chociażwmojejwysokie,prawiepałacowesufity,
przepastnekorytarzeimieszczańskauważnośćnato,
copowiedząinni.ZkątówKrakówkapodnosząsięsmugi
mgły,wktórychgubiłamsięjakodziecko,kształty
rozpoznającpoomacku.Zmgływyłaniałasięśliczna
figurkamojejmłodszejsiostrywnaddartejsukience,
oniemiałejzestrachu,osłupiałejjakżonaLota.
WobłokachmgływidziałamIzięprzycupniętą
naschodachztymniemymspojrzeniem,niczym
zaczarowanasolnafigura,zmgłydobiegałsuchykaszel
matki,corazgłębszy,corazniższy...
Jużprzerwałamukobieta.Zapatrzyłasięwpłomień.
Mówiłapowoli.Niemusiszjużdalej.Wystarczy.
Mówiłamci,żeIziabyłatakaoddziecka.Nienasycona.
Krzycząca.Przymilna,dziecinna,rozgniewana,pyskata.