Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Oddzieckachorowałananerwy:miewałastany
podnieceniadalecegłębszeniżzwyczajnadziecinna
egzaltacja.Niesposóbjejbyłouspokoić.Robiłakrzywdę
sobie,niszczyłaprzedmioty.Przyjeżdżaliróżni.Doktorzy,
hochsztaplerzy,szarlatani.Iktóryśmusiałchybauznać,
zwrodzonąbutą,żejąwyleczymetodą,októrejrodzice
mówiliciszej,tak,żebymniesłyszała.Żeprzedwcześnie
zakwitła,żedziewięciolatkitowciążdzieci,aonajest
dzieckiemwcieledojrzałymjużprawie,żetokwestie
maciennicze[2].PrzyjeżdżałzWiedniadoktór.Takosobie
mówił.ZamykałsięnakluczzIziąwpokoju,kilkarazy.
Zapierwszymrazemsłyszałamją,krzyczała:„Nie,nie!”,
apóźniej–cisza.Potemtylkomgła,onasiedząca
naschodach,nieruchomajaklodowafigurka.Ten
szarlatan,niepamiętamjegonazwiska,musiał
najwyraźniejprzekazaćinstrukcje,boodjegowyjazdu
toojcieczamykałsięzIziąwpokoju,natejej„masaże”.
Zadziałało.Jejtemperamentzamarzł,samazamarzła.
Skończyłysięwrzaski,tupanie,głośnyhisteryczny
śmiech,zniszczonemeble,pogryzioneręce.Ćwiczyła
nafortepianie,słuchałarodziców,miałazostaćsłynną
pianistką...Apotemsięposypało,tużprzedplanami
zkonserwatorium.Wtedypierwszyraztrafiładozakładu.
Zawstydzonawysokimprzypływemdawnychemocji
zamilkła.Jednakpochwiliznówzaczęła,znagłąbutą,
zwściekłością.
–Niewierzę,żeonniewiedział,żetakniemożna.Nie
wierzę!Myślę,żewinęczułprzeztewszystkielata,
żedopuścił,żenieochronił,że...samtękrzywdęciągnął!
Cozniegozaojciec!Cotobyłzaojciec.Aleprzecież
chciałpomóc,skądmógłwiedzieć.Wszyscysiwieli
odekscesówIzi,całydom.Chciałpomóc,myślał,żetak
trzeba.Żejąuratuje,żejąochroni.Jegopychajązgubiła.
Zgubiła...nasobie.
Mężczyznapotarłczoło,strapiony.