Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
życiemlubkalectwem.Takjednakzawszesięskładało,
że,jaktoludziemówią,zwodywychodziłemsuchy.Zięć
naszegogospodarzazałożyłdynamodoładowania
akumulatorów.Podczasgdywbudcenamłynówce
kończonoinstalację,przyglądaliśmysiętemu,siedząc
nastromejskarpie,tużzawyjętąściankąbudki.Gdy
wypróbowywanodziałaniepasatransmisyjnego,ktoś
nieopatrzniepopchnąłmniewdół.Piersiąuderzyłem
owirującypas.Niewiem,czykiedykolwiekopisałbym
tozdarzenie,gdybyniepanHaugas,któryjednym
uderzeniempięścizdołałodrzucićmniedotyłu,orazto,
żebyłemtylkowkąpielówkach.Gdybymmiałnasobie
koszulę,pasniewątpliwierzuciłbymnąokoła
transmisyjne,atakpozostałatylkokrwawarana
zwielkimpłatemskóryzwisającymupiersikudołowi.
Wniektórychmiejscachwidaćbyłokości.Adotknąłem
pasatylkonaułameksekundy.GdybynieHaugas…
Wtedyniewiedziałem,żejemuzawdzięczamżycie.
Potymwypadkuobawiałemsiępójśćdodomu.
Przyciskajączwisającąskórędorany,przyczołgałemsię
dogazonuipołożyłemnatrawie.Cierpiałembardzo.
Matkakilkarazywychodziłanawerandęirazsłyszałem,
jakmówidokogoś:„Coznimjest,żetakispokojny?”.
Potemktośjejwidoczniepowiedział,bozawołałamnie.
Gdyjednakchciałemsiępodnieść,niemiałemsiły,aprzy
tymnajmniejszeporuszeniesprawiałoogromnyból.
Zanimmamanadbiegła,zemdlałem.Zaniesionomnie
dodomuiwezwanodoktoraMarkowskiego.Pokilkunastu
minutachdoktorprzyszedł,przyszyłzwisającąskórę,
zrobiłopatrunekicośtammówił.Przezdwatygodnienie
pozwolonomiwstaćzłóżka,doktorMarkowski
przychodziłcodziennie.Dotejporypozostałaminapiersi
wąziutkablizna,którajedyniepodwpływemzimna,
naprzykładpodczaskąpieliwzbytzimnejwodzie,robisię
ciemnoczerwonaiszerokimpasembiegnieodlewego
ramieniapoprawąstronężołądka.
IdączKrościenkastarąszczawnickądrogą,obok
katolickiegocmentarzaikaplicy,okołodwóchkilometrów
zanimmijasiękapliczkę.Naprzeciwniejstromaskała