Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przeprowadzonaprzezzatłoczonąsalę.–Czyzjepani
zemnąkolację?–spytałwogrodziehotelowym.
–Nie,dziękuję–odpowiedziałaiodeszła.Cóż
tozaaroganckifacet!
–Proszęzjeśćzemnąkolację–zawołałzanią
–audowodnię,żemyślępoważnie.
Odwróciłasię.
–Oczym?
–Opani.
–Chybapomyliłpanmniezkimśinnym.Pewnie
zwytworemwłasnejwyobraźni.
Odeszławstronęparkingu.Wsiadładosamochodu
iwłaśniewkładałakluczykdostacyjki,gdyodezwałasię
komórka.Osiemnaściemiesięcytemujejbabciaupadła
izłamałabiodro,NiewróciładozdrowiaiHelenżyła
wciągłymstrachuprzedkolejnązłąwiadomością.
Przyłożyłatelefondoucha.
–Słucham?Skąd,ulicha,znapanmójnumer?
–Spojrzaławstronęhoteluizobaczyła,żeHunterstoi
naschodachipatrzynanią.
–Proszęsięniegniewać,alezmusiłempani
przyjaciółkęAnnabel,abymigodała.Powiedziałem,
żetospraważyciaiśmierci.
–Toskończysiępańskąśmiercią,jeślibędziemniepan
nękał.
Zaśmiałsięzeswobodączłowiekaznającegoswoją
wartość.
–Chybapanitakniemyśli.Czypoświęceniejednejlub
dwóchgodzinnazjedzeniezemnąlunchubyłobytakie
kłopotliwe?
–Niejadamlunchu.
–Dzisiajpanizjadła.
–ZrobiłamtodlaAnnabel.
–Aczyniemogłabypanizrobićtegodlamnie?Albo
możewypilibyśmydrinka?Nieproszęchybaozbytwiele.
Uznała,żeprościejbędzieustąpićiumówiłasięznim
nadrinkawprzyszłymtygodniu.Istniałaszansa,żebył
człowiekiem,któryuzyskawszyto,czegochce,znudzisię
idajejspokój.Pomyliłasięjednak,boodtegomomentu