Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Skurwysyny!zgrzytnąłprzezzaciśniętezęby,świadomwłasnejwtym
względziebezsilności.
Bojeślijeszczeczasemjakiegośstudenciakawracającegoznocnejbalangi,któ-
regosuszyło,dałosięprzepłoszyć,tozeskoczkamizpobliskichkoszarsprawamiała
sięowielegorzej.Spróbowałbyktotakiemupodskoczyć,zarzucającniegodnyko-
mandosawystępek,amógłmieć,razdwa,nosprzestawionywpoprzek.
Oczywiścieionwiedział,żewinteresachbezstratniemazysków,alewtym
jegointeresietestratybyłyjużnazbytdotkliwe.Ilekroćtylkoktośprzechodziłobok
pozostawionejbezdozorurykszywyładowanejpłynnymtowarem,zawszeginęłajed-
naalbozedwiebutelki.Aprzecieżniemógłwarowaćwciążprzyniej,nibyjakipies.
Jeślibynawetniebiegałnastronę,jakkotzpęcherzem,toodchodził,żebydonieść
towarpodwłaściwyadres.Atozwykletrochętrwało.
Ajeśli,zracjideficytu,zadanietakieniezawszebyłowykonalne,toklient
choćbynawetwylewałtomlekodozlewupototylko,żebywystawićprzeddrzwipu-
stąbutelkęnawymianęzawszemiałdoniegopretensje,żenieotrzymałzakupione-
gotowaru.
Cóżwięclepiejmogłozagłuszyćjegocodziennystresniżpełnykufelociekają-
cygęstąpianą?
Przeklinającwduchu,ilewlezie,tychwszystkichmlecznychzłodziei,Smoluch
lżejszyojakieśczterykwaterkiwrócił,wsiadłnarowericiągnączasobąswąob-
woźnąmleczarnię,ruszyłpodkolejnynumer.Naszczęściebyłtojużostatni.
Kiedywięcponownie,jużbezrykszy,zjawiłsiępodbudkązpiwem,tapraco-
wałajużnapełnychobrotach.CesiaGarbuska,pomstującnaobszczymura,któryco-
dzienniepodlewajejkiosk,jakbytobyłajakaroślina,wystawiałanablatprzedokien-
kiemwyszczerbionekuflepełneożywczegopłynu.
Smoluch,zpewnymwahaniem,boniemiałpewności,czygoktośinflagranti
zabudkąnienakrył,podszedłdookienkaiwysypałnafajansowyspodekgarśćod-
liczonychdrobniaków.Drżącymirękamioburączodebrałpodanemupiwo.Zdmuch-
nąłpianęidołączającdodwóchznanychsobiepiwożłopówgaszącychwmilczeniu
pragnienie,łapczywieprzyssałsiędokufla.
Powolizróżnychzaułków,zakamarkówimelinzaczęływypełzaćnaświatło
dziennerozmaitejmaściczłekokształtneindywidua,podążającprostoibezbłędnie,
nibybydłodowodopoju,dopiwnegoźródła.
Byłojużpodziewiątej.Wyszliśmyzakademikaimy:ja,ManiekŚwider
iChemolak.Teżspragnieniiniecosfatygowani,jaktopowczorajszym.Azymutbył
jedenogólnospożywczabudkazpiwem.Podrugiejstronieulicy.
Cześć,Smoluch!...Czołem!...Szpula!...
Cześć,plastusie,kurdebalans!
Przywitaliśmysięzdawkowo,ustawiającsięwkolejcedookienka.
12