Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Nadywanieleżałukośny,pałającyczworobok,falującblaskiem,inie
mógłoderwaćsięodpodłogi.Tensłupognistywzburzałmnie
dogłębi.Stałemurzeczony,narozkraczonychnogachioszczekiwałem
gozmienionymgłosem,obcymi,twardymiprzekleństwami.
Naprogu,wsieni,staliskonsternowani,przestraszeni,załamując
ręce:krewni,sąsiedzi,wystrojoneciotki.Podchodzilinapalcach
iodchodzili,zaglądaliprzezdrzwi,pełniciekawości.Ajakrzyczałem.
Widziciekrzyczałemdomatki,dobratazawszemówiłem
wam,żewszystkojestzatamowane,zamurowanenudą,nie
wyzwolone.Aterazpatrzcie,cozawylew,cozarozkwitwszystkiego,
cozabłogość!...
Ipłakałemzeszczęściaizbezsilności.
Obudźciesięwołałempośpieszciemizpomocą!Czy
mogęsamjedenpodołaćtemuzalewowi,czymogęogarnąćtenpotop?
Jakmam,samjeden,odpowiedziećnamilionolśniewającychpytań,
którymiBógmniezalewa?
Agdymilczeli,wołałemwgniewie:Śpieszciesię,nabierajcie
pełnewiadratejobfitości,gromadźciezapasy!
Aleniktmnieniemógłwyręczyć,stalibezradniioglądalisię
zasiebie,cofalizaplecysąsiadów.
Wtedyzrozumiałem,comamczynić,ipełenzapałuzacząłem
zszafwyciągaćstarefoliały,wypisaneirozsypującesięksięgi
handloweojcairzucałemjenapodłogępodtensłupognisty,który
leżałnapowietrzuipałał.Niemożnamibyłonastarczyćpapieru.Brat
imatkaprzybiegaliwciążznowyminaręczamistarychgazet
idziennikówirzucalijestosaminaziemię.Ajasiedziałemwśródtych
papierów,oślepionyblaskiem,zoczamipełnymieksplozyj,rakiet
ikolorów,irysowałem.Rysowałemwpośpiechu,wpanice,
napoprzek,naukos,poprzezzadrukowaneizapisanestronice.Moje
koloroweołówkilataływnatchnieniuprzezkolumnynieczytelnych
tekstów,biegływgenialnychgryzmołach,wkarkołomnychzygzakach,
zwęźlającsięraptowniewanagramywizyj,wrebusyświetlistych
objawień,iznówrozwiązującsięwpusteiślepebłyskawice,szukające
tropunatchnienia.
O,terysunkiświetliste,wyrastającejakpodobcąręką,
o,teprzejrzystekoloryicienie!Jakżeczęstojeszczedziśznajduję
jewsnachpotylulatachnadniestarychszuflad,lśniąceiświeżejak
poranekwilgotnejeszczepierwsząrosądnia:figury,krajobrazy,