Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
twarzy.Udołuprzemykałychyłkiemkuny,tchórzeilisy,złodzieje
wśródzwierząt,stworzeniaozłymsumieniu.Dorwałysięone
podstępem,intrygą,trickiemswegomiejscawbycie,wbrewplanowi
stworzenia,iściganenienawiścią,zagrożone,wciążnastraży,wciąż
wtrwodzeotomiejscekochałyżarliwieswójkradziony,ponorach
kryjącysiężywot,gotowedaćsięposzarpaćnasztukiwjegoobronie.
Wreszcieprzeszływszystkie,iciszazagościławmoimpokoju.
Znówzacząłemrysować,zatopionywmoichszpargałach,które
oddychałyblaskiem.Oknobyłootwarteinagzymsieokiennymdrżały
wwiosennymwietrzesynogarliceiturkawki.Przechylającgłowę,
pokazywałyokrągłeiszklaneokowprofilu,jakbyprzerażoneipełne
lotu.Dnipodkoniecstałysięmiękkie,opaloweiświetliste,toznowu
perłoweipełnezamglonejsłodyczy.
Nadeszłyświętawielkanocne,irodzicewyjechalinaprzeciąg
tygodniadomejzamężnejsiostry.Pozostawionomniesamego
wmieszkaniu,nałupmychinspiracji.Adelaprzynosiłamicodzień
obiadyiśniadania.Niezauważałemjejobecności,gdyprzystawała
naproguodświętnieubrana,pachnącwiosnązeswoichtiulów
ifularów.
Przezotwarteoknowpływałyłagodnepowiewy,napełniającpokój
refleksemdalekichkrajobrazów.Przezchwilęutrzymywałysię
wpowietrzutenawianekoloryjasnychdaliiwnetrozpływałysię,
rozwiewaływcieńbłękitny,wtkliwośćiwzruszenie.Powódźobrazów
uspokoiłasięnieco,wylewwizyjzłagodniałiucichł.
Siedziałemnaziemi.Dookołamnieleżałynapodłodzekredki
iguziczkifarb,bożekolory,lazurydysząceświeżością,zielenie
zbłąkanenakranieczdziwienia.Igdybrałemdorękiczerwoną
kredkęwjasnyświatszłyfanfaryszczęśliwejczerwieni,iwszystkie
balkonypłynęłyfalamiczerwonychchorągwi,idomyustawiałysię
wzdłużulicywtryumfalnyszpaler.Defiladystrażakówmiejskich
wmalinowychuniformachparadowałynajasnych,szczęśliwych
drogachipanowiekłanialisięmelonikamikoloruczereśni.
Czereśniowasłodycz,czereśniowyświegotszczygłównapełniał
powietrzepełnelawendyiłagodnychblasków.
Agdysięgałempobłękitnąbarwęszedłulicamiprzezwszystkie
oknaodblaskkobaltowejwiosny,otwierałysię,dźwięcząc,szyby,
jednazadrugą,pełnebłękituiognianiebieskiego,firankiwstawałyjak
naalarmiprzeciągradosnyilekkiszedłtymszpaleremwśród