Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
III
Wsameświętawielkanocne,zkońcemmarcalubzpoczątkiem
kwietnia,wychodziłSzloma,synTobiasza,zwięzienia,doktórego
zamykanogonazimępoawanturachiszaleństwachlataijesieni.
Pewnegopopołudniatejwiosnywidziałemgoprzezokno,jak
wychodziłodfryzjera,którybyłwjednejosobiebalwierzem,
cyrulikiemichirurgiemmiasta,otwierałzdystynkcją,nabytąpod
rygoremwięziennym,szklane,błyszczącedrzwifryzjerniischodził
ztrzechdrewnianychschodków,wyświeżonyiodmłodzony,
zwystrzyżonądokładniegłową,wprzykrótkimsurduciku
ipodciągniętychwysokokraciastychspodniach,szczupły
imłodzieńczymimoswoichczterdziestulat.
PlacŚw.Trójcybyłotymczasiepustyiczysty.Poroztopach
wiosennychibłotach,spłukanychpóźniejulewnymideszczami,
pozostałterazbrukumyty,wysuszonywwieludniachcichej,
dyskretnejpogody,wtychdniachwielkichjużimożezbytobszernych
nawczesnąporę,wydłużonychtrochęnadmiarę,zwłaszcza
wieczorami,kiedyzmierzchprzedłużałsiębezkońca,pustyjeszcze
wswejgłębi,daremnyijałowywswymogromnymoczekiwaniu.
GdySzlomazamknąłzasobąszklanedrzwifryzjerni,weszłownie
natychmiastniebo,jakwewszystkiemałeoknategopiętrowegodomu,
otwartegokuczystejgłębicienistegonieboskłonu.
Zszedłszyzeschodków,znalazłsięcałkiemsamotnynabrzegu
wielkiej,pustejmuszliplacu,przezktórąprzepływałbłękitniebabez
słońca.
Tenwielki,czystyplacleżałowegopopołudniajakbaniaszklana,
jaknowyniezaczętyrok.Szlomastałnajegobrzegucałkiemszary
izgaszony,zawalonybłękitami,inieśmiałłamaćdecyzjątej
doskonałejkulidnianiezużytego.
Tylkorazwroku,wdniuwyjściazwięzienia,czułsięSzlomatak
czystym,nieobciążonyminowym.Dzieńprzyjmowałgowówczas
wsiebieumytegozgrzechów,odnowionego,pojednanegozeświatem,
otwierałprzednimzwestchnieniemczystekręgiswychhoryzontów,
uwieńczonecichąpięknością.
Nieśpieszyłsię.Stałnakrawędzidniainieśmiałprzekroczyć,
przekreślićswymdrobnym,młodym,lekkoutykającymchodemtej