Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tłum,któryprzyśniłmisięwówczas,wyszłabyztegoniezgorsza
maskarada…Terazo,terazjestinaczej.Terazśnimisięmożenawet
tosamo,alewinnychkształtach,chociażistarzyznajomipukają
niekiedydomoichdrzwi.
Niedawnoprzyśniłomisięcośtakiego:byłsobiepewienurzędnik,
masięrozumiećwpewnymdepartamencie.Aniprotestu,anigłosu
nigdyniedobywałzsiebie;niemiałżadnychprzewinień.Bielizny
nasobieteżprawieniemiał;mundurprzestałspełniaćswe
przeznaczenie.Chodziłtenmójdziwakzgarbiony,patrzyłwziemię,
akiedywracajączurzędudodomu,naPetersburską,trafiałnaNewski,
tonapewnonigdyniebyłonaNewskimistotypokorniejszejibardziej
bezbronnej,takżestangret,którygokiedyśzdzieliłbatemot,tak
sobie,zczułości,gdyprzebiegałprzeznasząwspaniałąulicę
popatrzyłnańniemalzpodziwem,bouderzonyniezwróciłnawet
głowywjegostronę,niemówiącjużowyłajaniu.
Wdomumiałnaszurzędnikstarąciotkę,któraurodziłasięzbólem
zębówiobwiązanympoliczkiem,gderzącążonęisześciorodzieci.
Kiedywszyscydomownicyżądalichlebaczykoszul,onsobiesiedział
wkącikuzapiecem,nieodzywałsięanisłowem,przepisywał
urzędowepapierylubmilczałuparcie,wbiwszyoczywziemięicoś
dosiebieszepcząc,jakbyprosiłBogaoodpuszczeniegrzechów.
Wreszciematceidzieciomzabrakłocierpliwości.Mieszkalinafacjatce
drewnianegodomku,któregopołowajużsięzawaliła,adrugamogła
sięladachwilazawalić.Kiedyichłzy,wymówki,udrękiosiągnęły
wreszcieszczyt,biedakpodniósłnagległowęiprzemówiłjakoślica
Balaama,alewyrzekłsłowotakdziwne,żegozabranododomu
wariatów.Ijakmumogłoprzyjśćdogłowy,żejestGaribaldim!
Tak,wszyscyjegowspółpracownicypoświadczyli,żejuż
oddwóchtygodnibyłtymzaprzątnięty.Wyczytałcośprzypadkowo
wznalezionejnabiurkugazecie.Nigdyprawieznikimniemówił,
atunaglezacząłsiędenerwować,niepokoić,wypytywaćwciąż