Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
JanuszBrzozowski:OranżeriarodzinyWilliamsów
|19
Dziękujęzadobrechęci,mójsynu,aleprzydamisię
małyspacer.Całądrogęodsiebieprzeszedłempieszo
imuszęsięprzyznać,żedobrzemitozrobiło.
Wtakimraziedozobaczenianaobiedzie.Roger
Williamswsiadłdosamochodu,ruszającostrowstronę
domu.Zostawszysam,pastorostrożniesięrozejrzał.Do-
okołapanowałacałkowitacisza.Idącpowoli,wyraźniewi-
działświecącesięwpokojachjaskraweświatła.
***
Stukwokiennąszybępowtarzałsięzezmiennączęsto-
tliwością.
Cassandra,budzącsię,niebyładokońcapewna,czyśni
czyrzeczywiściesłyszałaprzezsenpukaniewszybę.Wpo-
kojupanowałaciemność.Niezapalającświatłanarzuciła
nasiebieszlafrokipodeszładouchylonegookna.
Cassandro,tutajjestem.
Patrzącuważnie,niemogławciemnościdostrzecposta-
ci,którąsłyszała.
Cassandro,toja,Rogerusłyszałatużpodoknem.
Cotyrobiszzapodchody?Zachowujeszsięjakdziec-
ko.
Muszęsięztobąspotkaćnajszybciejjakjesttomożli-
we,jeszczeprzedobiadem.Odnaszejrozmowywielemoże
zależeć.Janieżartuję,Cassandro.Będęnaciebieczekałna
plaży,kołołódekzapiętnaścieminut.
Raptownacisza,jakanastałapotychowach,wzbudziła
www.e-bookowo.pl