Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Trochę.
–Czemuniemapanpłaszcza?
–Apani?
–Todługahistoria.
Opuściławzroknaswojestopy.Widział,żechciała
ocośspytać,alezrezygnowała,byniewprawiać
gowzakłopotanie.
–Żebybyćblisko–powiedziałtylkogwoliwyjaśniania
inatychmiastpożałowałtychsłów.
–Słucham?
–Nictakiego,nieważne.
–Dobrzesiępanczuje?
Chrisotworzyłusta,żebyjejodpowiedzieć,ajednak
milczał.Zauważyłato.Terazwiedziała,żeniejestznim
takdobrze,anawetwręczprzeciwnie.
–Chcepanporozmawiać?
–Nie,ipaniteżniepowinna.Nieznamniepani.
Mogębyćzłodziejemczyjeszczegorzej.
–Przemknęłomitoprzezmyśl.Alewiem,żepannie
jesttaki.
–Skądmożepaniwiedzieć,jakimjestem
człowiekiem?
–Niewiem,toinstynkt.
Widziała,żewjednejchwiliopadłozniegonapięcie.
Jejżyczliwesłowaodniosłyzamierzonyskutek.Przez
momentpatrzyłjejwoczy,wmyśliprzetwarzał
tęsytuację.Byłocośtakiegowsposobie,wjaki
gopostrzegała,cowytrącałogozrównowagi.
Przypominałomu,żekiedyśpodobniepostrzegałświat.
Jakodobryipełennadziei.Chwyciłpalcamigrzbiet
nosa,potarłkącikioczu.Słowaznowuwymknęłymusię