Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
niezatrudnićkogośdopomocy,alebezsensu.Dziecicały
dzieńwprzedszkoluiszkole,niepotrzebujemy
opiekunki.Chciałabymtylko,żebyGrzesiekodciążyłmnie
przytymrozwożeniu,popołudniami.Przecieżjateż
pra​cuję.Dotegoogar​niamdom...
przykrosiętegosłuchaprzyznałaIwona,patrząc
naprzy​ja​ciółkęznie​kła​ma​nymwspół​czu​ciem.
Przyzwyczaiłsięchyba,żepracujęwdomu
ciągnęłaPatrycja,wyrzucajączsiebieemocje,które
dotychczastłumiła.Nieskarżyłasięrodzicom,nie
narzekaładonikogo.ToIwonabyłanajbliższą
przyjaciółką,aleostatnionawetzniąniemiałakiedy
spotkaćsięottak,nakawę,czyporozmawiaćdłużej
przezte​le​fon.
Myślisz,żebyłobyinaczej,gdybyśwychodziła
dobiura?spy​tałaIwona.
Niewiem.Alemamwrażenie,żeonteraznie
dostrzega,jakwieleobowiązkówmampozapracą.To,
żepracujęwdomu,jestbłogosławieństwem,bomogę
wwolnejchwiliwstawićpraniealbonastawićzupę.
Todużawygoda,alezdrugiejstrony,byćmożegdybym
wychodziładopracyizniejwracała,Grzesiekbardziej
byzauważał,ilejestdozrobieniawdomuiprzy
dzieciachpopowrocie.Nicnierobiłobysięwcześniej,
żadnepra​nie,żadnazupa.Wiesz,oczymmó​wię?
Takdobrzesiędogadywaliście...zamyśliłasię
Iwona.
Bardzodobrzesiędogadywaliśmy,tymbardziejjest
mitrudnozrozumieć,cosięzadziało,żeterazjestem
zewszyst​kimsama...
Przezchwilęmilczały.Zdomudochodziłaskoczna
muzykaiśpiewy.Iwonazaciągałasiętytoniem
zpodgrzewacza,mrużącprzytymoczyipatrząc