Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
naulatującyzwolnalekkidym.Patrycjapodążała
wzrokiemwtymsamymkierunku,jakbyledwie
widocznasmużkabyławyciszającą,uspokajającą
mgiełką.
Niejestwamzimno?Usłyszałyrozbawionygłos
Ma​tyldy,młod​szejsio​stryIwony,któraprzy​szłaodfrontu.
MniejestgorącoprzyznałazuśmiechemIwona,
unoszącręceiprezentującodsłonięteramiona.Atyco?
Spa​cerkiso​biero​bisz?
Po​trze​bo​wa​łampo​wie​trza.Kiedytort?
Opół​nocy.Takwy​my​śli​łam,alemożebyćwcze​śniej.
Niechbędzieopółnocy,wytrzymampowiedziała
Matyldaitanecznymkrokiemweszłaprzeztaras
dodomu,poczymdołączyładopląsających
naparkiecie.Terazbylijużtamwszyscypoza
Grzegorzem.Przyjemnereggaespowodowało,żenawet
Marek,któryuważałsięzatanecznyantytalent,stąpał
wmiej​scuwrytmmu​zyki.
Przyślijwwolnejchwilitennamiarnaortopedę
przypomniałasobiePatrycja.Patrzyłanamęża
siedzącegoprzystole.Spróbujęumówićnanajbliższy
ter​min.
Ależzciebietroskliważona.Iwonaskończyłapalić
iodłożyłapodgrzewacz.Byłowjejgłosietrochęironii,ale
Pa​try​cjategoniewy​czuła.
Onpewnieteżbysięomniezatroszczył
powiedziałaPatrycja.Zawszesiętroszczyłdodała
nostalgicznie.Możetoprzezkontuzjęjestjakiś
nie​swój...?
Jasne.Przezkontuzjęprzychodzipóźniejzpracyinie
dbaodomprychęłaIwona.Jużbezprzesady,Pati,nie
znajdujtakdurnegowytłumaczenia,pozatymnie
musisz,wręczniepowinnaśgotłumaczyć.Dzieciidom