Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
jaksięczuję,leczstarałsięmnienieoceniać.Podał
zmarszczonądłoń,mocnomniechwytając,bypomóc
miwstaćzziemi.
–Awasinformuję,żejeślichociażjedenfilmtrafi
dosieci,topozwęwasonaruszeniewizerunkuidóbr
osobistychosóbpokrzywdzonych–wykrzyczałstaruszek,
kiedyjużstałemobokniego.
Byłemprzemoczonyipełensprzecznychemocji.
Czułemwdzięcznośćdlaniego,złośćnaMagdę
inienawiśćdootoczenia,którewolałomniewyśmiaćniż
zrozumieć.Odważyłsiętylkojeden.Tenstarszypan
dalekiodwizerunkusiłacza.Swoimczynemudowodnił,
żegodzinyspędzonenasiłowninijaksięmajądotego,
ocoznacznietrudniejprzychodzinamwalczyć:
doludzkiejempatiiiodwagiwyłamaniasięzgrupy.
Nagroźbęstaruszkaludzieschowalitelefonyirozeszli
się.
–Dziękuję–powiedziałem,kiedytrochę
oprzytomniałem.
–Każdyznasmalepszeigorszemomentywżyciu.
–Naprawdępozwałbyichpanza...–Zapomniałemjuż,
jakdokładniebrzmiałagroźba.
Mężczyznazbliżyłsiędomnie,rozglądającnaboki,aby
upewnićsię,żeniktnasniepodsłuchuje.
–Mojawnuczkajestpolicjantkąimówi,żejeślinie
znamparagrafów,tozawszemogęrzucićcoś,
copoprostumądrzebrzmi,bojakajestszansa,żemówię
doprawnikaczyinnegowyuczonego–wyznałszeptem.
–Tylkojestjednazasada.Musiszbyćwiarygodny,więc
niemaczasunazastanowienie.
Poklepałmnieprzyjacielskoporamieniu,odchodząc