Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ukrywającodrazy–marzył,byjaknajszybciejzrobić
swojeiodejść–aresztkijegomebliwyfruwaływłaśnie
przezokno.
–Czyste–oznajmiłzsatysfakcjąadministrator.
Tomieszkaniezpewnościąniebyłoczyste,ateraz,
pozbawionesprzętówziałopustką.Stałonagie,niemal
bezbronne,osieroconeprzezswegopana.Fidiaszrzucił
ogołoconymkątomostatniespojrzenie,aadministrator
zatrzasnąłmuprzednosemdrzwi.Huknęło.Fidiaszchciał
zaprotestować,żetrzebauważaćnafutrynę,żejak
totak…Aleadministratortylkoprzekręciłkluczwzamku.
Ztąwłaśniechwiląbrudny,zżartyalkoholem,łysiejący
mężczyznapotrzydziestcestałsiębezdomny.Absolutnie
inieodwołalnie.Fidiaszzgarbiłsięipoczułciężar
wszystkichswoichgrzechów.
Niemiałpowodówdoradości.Kumpleodkieliszka
wyjechalitłumnienameczdopobliskiegomiasta–jego
oczywiścieniebyłostaćnietylkonabilet,alenawet
napiwo–onzaśzupełnieniewiedział,cozesobąpocząć.
Owszem,bywałoźle,alenigdyażtakjakteraz.Siadł
natorbieispojrzałwjaskrawoniebieskieniebo.Było
stanowczozbytżywejaknapóźnąjesień,niepasowało
dojegonastrojuiraziłowoczy.Pomyślałotych
wszystkichkobietach,któregokiedyśkochałyiradnierad
podreptałwstronętramwaju.
Klekoczącytaborwyłoniłsięzzazakrętupodługim
oczekiwaniu.Byłpełny,aleniezatłoczony.Wolnowsiadł,
jakbyciężarjegosmutkuspowalniałruchy.Wokółniego
szybkozrobiłosięluźno.Śmierdział,terazwiedziałtojuż
napewno.Zsatysfakcjąnieskasowałbiletu.Niemiał.
Przeszedłnakoniecwagonuizająłwolnemiejsce.Obok
niegosiedziałjakiśnieogolonygość,niecowczorajszy,ale
nawetonpodniósłsięibezsłowazmieniłmiejsce.Fidiasz,
niezrażony,patrzyłtępowszybę.Kiedydojechalidopętli,
wysiadłipodążyłdoopuszczonejkamienicynakońcu
ulicy.Budynekbyłstary,wiekchyliłgonieuchronnie
kuziemi.Odkilkulatcierpliwieczekałnarozbiórkę.
Zkrzywychframugszczerzyłysięślepeokna,