Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
planowanychzajęć,inapobudkęuderzyłwięźnia
wtwarz.Ijeszczeraz.Wreszciemężczyznaporuszyłsię
iotworzyłoczy.Jegowzrokszybkoogarnąłsytuację,
zatrzymałsięnaułameksekundynazgromadzonym
asortymencieigwałtownieuciekłwbok.Sercezadudniło
jakmłotpneumatyczny.
–Wypuśćmnie–poprosił,silącsięnaspokój.
–Jużsięgdzieśwybierasz?Przecieżdopierozaczęliśmy.
–Griszaprzykucnąłprzedjegotwarząizacząłwolno
rozpinaćfartuchofiary.
–Wolałbymporozmawiaćztwoimszefem–powiedział
cichowięzień.Pierśmuzafalowała,aczołopokryłosię
potem.
Griszazaskoczonyuniósłbrwi.
–Aoczymmojakolacjamiałabyrozmawiaćzmoim
szefem?
–Więcmaszszefa…!–Facetucieszyłsięijakby
odetchnął.
–Zadużogadasz–zniecierpliwiłsięGrisza.–Znudził
cisiętwójjęzyk?
Więzieńzamrugałnerwowoinieodpowiedział.Tobyło
rozsądne.Griszaprzeciągnąłpaznokciempojego
podkoszulku,rozcinającgojaknożem,iobnażył
rozdygotaneciało.Byłochudeiblade,zkępkami
ciemnychwłosówwokółsutków.Griszapogładził
jepalcamiinaglewbiłswójdługipaznokiećmiędzyżebra
ofiary,przerywającskórę.Apetycznastrużkapociekła
leniwie,podążającdopępka.Griszapochyliłsięnadnią
chciwie,czekającnareakcję.Nicniesmakowałotakjak
strach.Mężczyznazacisnąłustaipatrzałwbok.Grisza
zmarszczyłniezadowolonyczoło.
–Polubiłeśból?
–Nie–wydyszał.–Poprostuczekam,ażskończysz.
Izaprowadziszmniedoszefa.
–Szkodafatygi.Wtedybędziesztylkocharczeć
–zauważyłGrisza.
–Niesądzę.–Tobyłoodważneiażdrgałamubroda,
kiedymówiłtesłowa.–Zawszemniewypuszczasz