Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wydawałomisiętozbytpiękne,żebymogłobyć
prawdziwe.Wiedziałemjednakże,żemusijeszcze
znaleźćsięwGniazdeczku,ponieważwkażdym
zpozostałychpomieszczeńjestcałkowiciebezpieczna.
Kwestiąnajwyższejwagibyło,żebyaniprzezchwilęnie
czułasięzaniepokojona,dlategoteżwielkimwysiłkiem
wolizebrałemsięwsobieinimAliceweszładojadalni,
przy​bra​łemzwy​kływy​raztwa​rzy.
Szybkopodanodostołu.PoczątkowoAlicewydawała
sięlekkopodenerwowanaiskrępowana,jednakże
prowadzączniąuprzejmąitaktownąkonwersację,
spowodowałem,żeodzyskałarównowagęducha
irozmawiaławesołoiwsposóbnaturalny.Chytrze
usadowiłemtyłemdookna,niechcąc,byzauważyła
oznakizbliżającejsięburzy;niebawemteżkuswojemu
zaskoczeniuskonstatowałem,żeaurarobisięcoraz
gorsza.Alebrałemteżpoduwagę,żeladamomentmoże
zacząćsięprzejaśniać,dlategouznałem,żeimszybciej
AliceznajdziesięwGniazdeczku,tymlepiejdlamnie
itymgorzejdlaniej.Toteżwszelkimisiłamidążyłem
doprzy​śpie​sze​nialun​chu.
TymczasemgdyAlicesączyłapowolikawę,nagle
deszczzacząłuderzaćoszyby,poczymrozległsię
złowieszczypomrukgrzmotu.Odgłosytespowodowały,
żepo​de​rwa​łasięzfo​te​laizbli​ży​ładookna.
Och!Spójrztylko!wykrzyknęłaprzerażona.Ależ
niewporę!
Sta​ną​łemobokniejprzyoknie.
NaJowisza,rzeczywiściefatalniezauważyłem,
dodając:Najwyraźniejzaciągnęłosięnadobre.Mam
nadzieję,żeniemaszwtopopołudnieżadnych
umówionychspotkańiniebędzieszmusiałaprzebywać
zbytdłu​gonadwo​rze.
Gdywypowiadałemtesłowa,nieboprzecięłapotężna
błyskawicainatychmiasthuknęło.NatwarzyAlice
po​ja​wi​łosięprze​ra​że​nieicof​nę​łasięnie​pew​nie.
Och!wykrzyknęłaprzestraszona.Jestemmałym
głupiutkimtchórzemszepnęłaibojęsięburzy,budzi
wemnietrwo​gę!